poniedziałek, 16 lutego 2015

01. " Come on baby! "

   Założyłam szare dresy ze sciągaczami przy kostkach, na góre wciągnełam czarny top by po chwili zakryć go bluzą z napisem JJJ.

   Przymknełam oczy, biorąc głęboki wdech. Mineło 5 lat od kiedy Justin odszedł. Tak po prostu bez wyjaśnień. Co wieczór zastanawiam się czy o nas pamięta? Czy o nas myśli? To zabawne, że nadal nie potrafie o tym zapomnieć.

   Zerknełam w swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądałam tak jak kiedyś.
Dwa kucyki zastąpiły długie ciemne włosy, które spinam w koka.
Różowe sukienki już nie są moim znakiem rozpoznawczym. Ubieram się wygodnie, a tym samym męsko. Co się dziwić od zawsze wolałam męskie towarzystwo jak i ich ciuchy.

   Chwyciłam telefon, który wrzuciłam do kieszeni. Zbiegłam na dół, zatrzymując się przed Mattem.
- Dzień dobry! - zaśpiewałam, całując go w oba policzki.
- Cześć siostrzyczko. - brunet odpowiedział, tuląc mnie do siebie. Nie minęła chwila, a z kuchni wolnym krokiem wyszedł Alex. Jego włosy jak zwykle były postawione do góry. Miał na sobie czarne lekko opuszczone spodnie i białą bluzkę ze wzorem nieznanego mi zespołu. Schowałam twarz w zagłębieniu szyi Matta. Wolałam po prostu nie patrzeć w stronę Alexa... Nigdy nie miałam z nim dobrych kontaktów. Od małego byliśmy wrogami. Tak jakby nie łączyła nas żadna więź. Czułam, że jestem dla niego przeszkodą.

- Siema.. - powiedział Matt, witając się z bratem podaniem ręki. Odsunełam się od szatyna by móc przytulić Alexa. Objełam chłopaka delikatnie w pasie. Wiedziałam, że nie odwzajemni tego, ale zawsze można próbować, nie? Zawsze można mieć nadzieję.
Miałam racje. Nie raczył nawet się odezwać. Westchnełam, kierując się w stronę wyjścia.
- Idę do Mike'a. Będę na obiad! - Krzyknełam, pocierając twarz. Chwyciłam klamkę, otwierając drzwi. Jednak za nim opuściłam dom, usłyszałam głos Matta.
- Mógłbyś sobie odpuścić.

***

   Szłam od pół godziny. Nie pojechałam autem ani autobusem. Nie śpieszyłam się, ponieważ Mike dobrze wiedział,
że dzisiaj go odwiedzę. Nuciłam sobie piosenkę Maroon 5, która siedziała w mojej głowie. Spojrzałam na wyświetlacz. Widniała na nim mała koperta, informująca o nieodczytanej wiadomość od Jai'a.

Jai ❤
Mała jedziemy dzisiaj do Jess?

   Pokiwałam głową na treść smsa. Mógłby się w końcu zapytać tej lafiryndy o chodzenie. Chce jego szczęścia chociaż osobiście nie lubię tej szmaty.

    Jessica to wysoka blondynka o jasnej cerze i szczupłej sylwetce. Starałam się ją polubić dla jej dobra, ale ona nie potrafi zamknąć jadaczki kiedy trzeba. Gdyby nie ten idiota, dawno małpa kopałaby sobie dołek na grób. Odetchnęłam, klikając po kolei na odpowiednią literę.

Do Jai ❤
Tak, skoro nie mam wyjścia ♡

Od Jai ❤
I takie odpowiedzi lubie. Kocham Cię królewno xx

   Zaśmiałam się, chowając ponowni
telefon do kieszeni dresów.
Jak zwykle bezpośredni.
- Nie ma jak to śmiać się do telefonu,  nie? - odwróciłam się w stronę głosu. W moim tempie jechało czarne ferrari z Alexem za kierownicą. Zmarszczyłam brwi, ponieważ od kiedy on zwraca na mnie uwagę? Jak się nie mylę, zawsze byłam niewidoczna.
- Możliwe. - Odpowiedziałam, idąc przed siebie. Nie miałam ochoty znowu robić sobie nadzieję, że będe miała z nim dobry kontakt. W końcu ile razy tak było?
- Wskakuj i tak jade do matki, a ty do tego bachora. - Mruknął, zatrzymując samochód.

   Dlaczego on musi byc taki oschly w stosunku do Mike'a. Rozumiem nie lubi mnie, ale kurwa niech okaże troche skruchy co do malucha, który stracił rodziców. Zaczełam kiwać przecząco głową, patrząc proste w jego ciemne oczy. Nie potrafiłam wyczytać jego uczuć. Czułam, że mój rodzony brat był dla mnie obcy.

   Przejechałam dłonią po włosach, lekko je ściskając.
- Jebany skurwiel - wymruczałam niewyraźne słowa skierowane do Alex. Chłopak zaśmiał się bez humory, odjeżdzając.
-Skurwiel!
***

Siedzialam przy łóżku Mike'a, bawiąc się jego dłonią. Chłopczyk, oglądał nową książeczkę, którą kupiłam mu za nim tu przyszłam.
Uśmiechałam się do siebie, przymykając oczy.

" - Jak to złożyłaś wniosek? Czy ty kurwa zdajesz sobie sprawę, że to jest wielka odpowiedzialność. Nie masz nawet 18 lat! Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie. Kiedy tylko skończe 18 lat... Mike zamieszka ze mną.."

   Każda kłótnia z moją matką w sprawie tego malucha, kończyła się wrzaskami, ale walczyłam. Nie chciałam oddać go w recę domu dziecka. On na to nie zasługiwał. Ostatecznie za dwa tygodnie, mały zamieszka ze mną.

- Mamo! Co tu pisze? - Mike wskazał palcem na książkę. Zaśmiałam się, pochylając nad brunecikiem.
- Kiedy spojrzał na samolat. - Przeczytałam, a następnie poczochrałam go po głowie. Odsunął się, poprawiając swoją grzywkę.

   Jeśli chodzi o "mamo". Nie wiem czemu mnie tak nazywa. Kiedy stracił wszystko, byłam przy nim. Na początku było ciężko. Nie rozmawiał z nikim ani nie jadł. Mineły dwa miesiące za nim przyzwyczaił się do mojego towarzystwa. Pozwalam mu by tak na mnie mówił, ale kiedy jesteśmy sami. Jest na tyle mądry i wie, że nie jestem jego mamą, ale idgrywam taką rolę.

  - Zostańmy przyjaciółmi. Przyjaciółmi... - Odwrócilłam się, słysząc głos Jai'a, który wchodził do pomieszczenia.
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Na łep upadłeś, że rozmawiasz ze sobą? - spytałam niekryjąc rozbawiwnia. Chłopak spojrzał na mnie. Podrapał się po głowie, uśmiechając się jak idiota. Za nim zdąrzył odpowiedzieć, usłyszeliśmy pisk Mike'a.
- Wujek! - chłopczyk zeskoczył z łóżka by po chwili znaleźć się w ramionach mojego przyjaciela.

  Cóż, poznajcie kolejnego członka naszej "rodzinki".
   Jai jest moim przyjacielem od dziecka. Między nami są trzy lata różnicy przez co uważa mnie za dziecko, idiota. Jego rodzice zostawili go gdy miał dwa lata. Wychował się w domu dziecka, ale nigdy zbytnio się tym nie przejmował. Był wiecznie uśmiechnięty i pełen energi. Jest jak narazie biznesmenem. Zaczeło się od tego jak dostał pieniądze po skończeniu 18 lat. Było to kilka milionów, które jego rodzice mu pozostawili. Zbudował firmę prawniczą w której jest szefem. Zarabia dość dużo pieniędzy, ale nigdy się nie wywyszał.

- Co tu robisz? - zapytałam. Byłam tak pogrążona, że nie zauważyłam kiedy chłopak mnie przytulił, a Mike z nieznanego mi powodu skakał ze szczęścia.
- Aktualnie zabieram Ciebie i malucha do parku rozrywki. Za nim zapytasz! Ubłagałem twoją mamę, więc raz i idziemy. - Wstałam z miejsca, podchodząc do niego. Stanełam na palcach, całując go w policzek.
- Jesteś najlepszy. - wyszeptałam, czując przepełniającą mnie radość.
- Mamo! Wujek jest niesamowity!

***

Justin Pov:

    Maluchy biegały po całym mieszkaniu, ciesząc się moją decyzją.  Usiadłem w salonie, przeglądając programy muzyczne.
- Możesz mi powiedzieć, czemu do cholery Jaxo i Jazzy wydzierają się o tak wczesnej godzinie? - odwróciłem się w stronę Johna. Był ubrany w same bokserki, a na twarzy widniał grymas bólu. Zapewne po wczorajszej imprezie ma mocnego kaca. Wróciłem wzrokiem na ekran.
- Zabieram ich do parku rozrywkowym. - mruknąłem. Byłem przygotowany na scenę kpiny od mojego starszego brata.
- Ty? - Zasmiał się, siadając obok mnie.

   A nie mówiłem?  Dobra, rzadko zabieram ich gdziekolwiek. Są do mnie przywiązani, ale nie miałem zamiaru z tego powodu spędzać z nimi 99% mojego wolnego czasu. Bez przesady aż tak świetnym bratem nie jestem. Natomiast John uwielbiał spędzać z nimi czas. Zabierał ich gdzie chcieli, a kiedy nie mógł tego zrobić, odpłacał im to prezentami.
- Nie kurwa, ten obok. - Warknąłem, zirytowany jego zachowaniem. - Jutro się wyprowadzamy, nie? Przydało by się ich gdzieś zabrać. - dodałem, chwytając telefon, który poinformował mnie o nowej wiadomości.

Od Idiota
" Siema stary. Em... ten teges. Wiem, że jutro wracasz i ... mam do Ciebie prośbę."

Zmrużyłem oczy, zastanawiajac się o co chodzi.

Tak mniej więcej przedstawie wam osobę, która do mnie napisała.
Jest to mój stary przyjaciel Jai. Kiedy wyjeżdzałem, potraktowałem go jak smiecia, ale kutas się nie poddał. Walczył bym wrocił i chyba gdyby nie on, nigdy nie podjał bym decyzji o przeprowadzce.

Do Idiota
" Dawaj."

Wysłałem i dzięki Bogu nie musiałem długo czekać na odpowiedź.

Od Idiota
" Nie mów Jasmine, że mieliśmy ze sobą kontakt. Ok? Ona mnie zabije."

    Zaśmiałem się, poniważ kto powiedział, że mam zamiar gadać z tą wkurwiającą dziewczyną? Grała mi na nerwach od początku. Była irytująca jak mały krasnal, dosłownie. Każde jej pieprzone " Kocham Cię", nie miało żadnego znaczenia. Ona nawet nie wiedziała co to miłość, więc jakim prawem, miała czelność mówić te pierdolone słowa w moim kierunku?

Odpisałem szybki "ok" i powoli przygotowywałem się do wyjścia.

Czas na ostatni dzień zabawy.

***

- Hej! - Jasmine wykrzyczała, chowając się za plecami Johna. Miała 10 lat, tak była jeszcze dzieckiem. Justin jak iJai stali obok siebie z pytającym wyrazem twarzy. Nie wiedzieli co to za dziewczyna i co tu robi.
- Justin, Jai to jest Jasmine. Wprowadziła się tu kilka dni temu. Jest dość śmiała więc nie będzie problemu byście się polubili, tak myślę. - Siedemnastoletni John podrapał sie po głowie, trzymając ręcę na ramionach Tandery.
- Mam na imię Jusmine Vega Tander. Mam 10 lat i jestem waszą sąsiadką. - Dziewczynka nieśmiało kiwała głową gdy wypowiadała kolejne słowa. - Lubię różowy i moje dwa kucyki. - zachichotał, pokazując im swoją różową sukienkę. Spoglądała wyczekująco na dwójkę chłopców.
- Jestem Jai. - Szatyn, wyciągnął dłoń w jej stronę, którą Jasmine uścisneła. Justin spoglądał na nią z wyższością. Nie miał zamiaru być miły dla osoby, która widzi świat w kolorach tęczy. Odwrócił twarz w drugim kierunku, nie przejmując się srogim spojrzeniem brata.
- Justin! - warknął John. Podszedł do młodszego braciszka, wskazując na zdezorientowaną Jasmine. Chłopak westchnął, kręcąc głową. Wiedział, że starszemu Bieberowi nie wolno się postawić. Może dlatego jest szanowany przez swoich znajomych. Justin widział go jako wzór do naśladowania dlatego bez słowa odwrócił się w kierunku Vegi.
- Nazywam się Justin... - wymamrotał, wiercąc dziurę swoimi ciemnymi oczami w brzuchu Jasmine przez co jej policzki stały się różowe i może faktycznie zaczeła darzyć go ogromnym uczuciem?

***

- Czemu się tak debilu szczerzysz? - warknąłem w kierunki Johna kiedy odłożyłem ramkę z moim, Jai'a i Jasmine zdjęciem.
- Może dlatego, że mój kochany braciszek tęskni za tamtą dwójką.- Wskazał na fotografię, uśmiechając się jak szaleniec.
Pokręciłem głową, patrząc w jego oczy.
- Nie tęsknie. - Powiedziałem pewny swoich słów. Nie tęskniłem za nimi, bo niby dlaczego miałbym? A mi się wydaje, że za nimi tęsknisz. Zamknij się warknąłem na moje sumienie, które w ciągu ostatniego tygodnia zaczeło się odzywać. Oj, mały Jistin boi się przyznać mi racji. Nieczego się kurwa nie boję, więc wypierdalaj.
- Mów co chcesz. Ja tęsknie za nimi i to cholernie. Gdybyś widział zdjęcia Jas. Zupełnie się zmieniła. - John wymamrotał, gapiąc się na mnie wzrokiem, którego nie znałem. Postanowiłem zakończyć tą bezsensowną rozmowę i zawołałem dzieciaki.

A może jednak za nimi tęsknie..

***

Jai Pov.

W momencie kiedy dostałem wiadomość od Justina był spokojniejszy. Wiem, że jak Jasmine dowiedziała by się o moim kontakcie z Justinem byłbym w czarnej dupie. Ona jest osobą o trudnym jak i wspaniałym charakterze. Gdybym mógł oddałbym jej gwiazde z nieba. Kocham ją całym sercem, ale kocham ją jak siostrę. To najbliższa mi osoba bo dzięki niej nadszedł lepszy czas w moim życiu.

Otworzyłem tylne drzwi mojego Audi R8 i posadziłem małego w foteliku.
- Wujku, a czemu mam nie ma fotelika? - zapytał kiedy zapinałem jego pasy. Zaśmiałem się, spoglądając na dziewczynę, która właczyła radio.
- Bo Jasmine jest dużą dziewczynką. - Odpowiedziałem, zamykając drzwi by po chwili znaleźć się na miejscu kierowcy. Zapiąłem pas, a drugą ręką poprawiłem lusterko. Kliknąłem kilka guzików by mały mógł oglądać bajkę, na telewizorku wczepionym w fotel. Nacisnąłem gaz, właczając się do ruchu drogowego.
Chwyciłem rękę Jasmine, kładąc nasze splecione dłonie na jej kolanie. Miała na sobie dresy, ale i tak można było rozpoznać, że należy do szczupłych dziewczyn. Pogłaskałem kciukiem jej dłoń. Byłem wpatrzony w ulice. Nie jechałem szybko ponieważ nie chciałem by stał nam się krzywda. Dwa lata temu miałem wypadek. Wyszłem z niego cało, ale Jasmine zakazała mi bezmyślnej jazdy. Nie ukrywam, że kiedy jej nie ma lubię zaszaleć.
- Wujku! Puść rękę mamy! Tylko ja mogę trzymać jej dłoń!

***

Witam z pierwszym rozdziałem :)
Mam nadzieję, że odpowiada wam tak długość.

Mam prośbę : Jest możliwość byście rozesłali na tt czy innych potralach tego bloga?
Z gory dziekuje :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

9 komentarzy:

  1. Na prawde świetny blog. Długość rozdziału jest w sam raz :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. !!! Suuper! Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. lalalala, podoba mi się.
    Justin tęskni uuuu...
    Czekam na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka. Zapraszam na nowy spis blogów na blogspocie, a mowa tu o Katalog Euforia http://katalog-euforia.blogspot.com
    Zgłoś swój blog do naszego katalogu!

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny rozdział <3 kiedy nastepny>?

    OdpowiedzUsuń
  6. Cuudo;* czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń