niedziela, 1 marca 2015

02. "Fuck" part 1

Jasmine Pov:

Staliśmy przed wejściem do środka, czekając aż Jai zakupi bilety. Trzymałam dłoń Mike'a, delikatnie nią bujając. Chłopak był szczęśliwy jak nigdy w życiu. Biło od niego niesamowicie pozytywną energią. Kiedy Jai wrócił, przeszliśmy przez bramki, kierując się w stronę karuzeli. Przez chwilę przeszły mnie wątpliwość. Co jeśli mały się wychyli i spadnie? Nie wybaczyła bym sobie tego. On ma dopiero 5 lat. 

Spojrzalam na Jai'a, który siedział już w trzyosobowym aucie. Machnął do nas ręką byśmy w końcu zajeli swoje miejsca czyli Mike nie jedzie sam. Dzięki Ci Boże. Usiadłam po lewej stronie by maluch był na środku. Zaczeliśmy powoli szybować w górę i dół. Mike'a śmiał się za każdym razem kiedy lecieliśmy w dół, a Jai nie był inny. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu ponieważ to było komiczne.
- Mamo? - odwróciłam się do bruneta. Pokiwałam głową na znak, że słucham.
- Wujek chyba bardziej się ciszy niż ja! - zaśmiał się. Jai posłał mu groźne spojrzenie, ale już po chwili schował twarz, szczerząc się jak debil z jego reakcji. Pacnełam się w głowę z powodu jego głupoty.
- Mamo, wujku, mogę coś powiedzieć? - Mike zapytał, ukrywając twarz w dłoniach. Pocałowałam go w głowe, mówiąc ''tak''.
- Kocham Was ...

***

Mineły dwie godziny. Mike z Jai'em bawią się jak dwa dzieciaki. Wiem, że szatyn darzy małego ogromnym uczuciem. Kocham ich widok, są strasznie podobni bynajmniej tak mi się wydaje.

 W głowie przewineły mi się słowa Jai'a kiedy wchodził do szpitala. Mamrotał coś o przyjaźni. Pokiwałam głową, decydując się na poważną rozmowę z tym idiotą. Rozejrzałam się na boki. Moi dwaj chłopcy wchodzili na kolejną karuzlę. Pomachałam do nich, szczerząc się jak głupia.

    Było południe, a słońce dawało o sobie znać. Odpiełam bluzę, ukazując światu mój płaski brzuch. Podniosłam się z ławki, kierując w kierunku stoiska z balonami. Uśmiechnełam się do chłopaka, który je sprzedawał. Był może w moim wieku. Miał krótkie platynowe włosy, które świeciły w świetle. Jego oczy miały odcień zieleni, pięknej zieleni.
- Dzień dobry. - wymamrotałam. Chłopak przejechał po mnie wzrokiem, a ja mimo przeciwu rozumu, zarumieniłam się.
- Witam. - Jego głos był pełen radość co poprawiło mi humor do kolejnego stopnia. - W czym mogę pomóc? - Zapytał grzecznie. Spojrzałam na balony, zastanawiając się, który wybrać. Na samej górze było czerwone, wielkie auto z nieznanej mi bajki.
 Mały się ucieszy.
- Chciałabym ten duży balon na samej górze. - Wskazałam na niego palcem. Blondyn kiwnał głową, pompując nowy poprzez butle z helem. Nadal przyglądałam się innym kształtą, a co mi tam. Jak zabawa to zabawa.
- Wezmę także ten samolot. - Był duży, ale mniejszy od autka. Jego kolor był biały z niebieskimi paskami. - A także głowę myszki mini. - dodałam, zakładając kosmyk włósów, który wydostał się z koka, za ucho. Chłopak podał mi trzy wstążki z balonami. Wyjełam portfel, ale momentalnie go odłożyłam, bojąc się, że balony odlecą.
- Mógłbyś zawiązać je na mój nadgarstek? - spytałam, uśmiechając się delikatnie.
- Oczywiście. - Odpowiedział i wziął się za prace. Spojrzałam na cennik. Wyliczyłam, że zapłace około 15 dolarów. Wyjełam z portfela, podając pracownikowi 20 dolarów. Chłopak uniósł brwi, patrząc na mnie z góry
- Napiwek. - baknełm, wracając na miejsce .

   Kolejne pięć minut mineło mi w ciszy i spokoju. Wiedziałam, że chłopacy szybko nie wrócą. Jak się bawić to po całemu. Spojrzałam na ławkę naprzeciwko mnie. Siedziała na niej mała dziewczynka o blond włosach. Miała głowę, schowaną w dłoniach. Zmarszczyłam brwi, wstając. Gdzie są jej rodzice? Zapytałam samej siebie. Wolnym krokiem ruszyłam w jej stronę. Uklęknełam przy niej, uśmiechając się ciepło.
- Coś się stało? - spytałam miłym głosem. Blondynka podniosła głowę, spoglądając na mnie swymi brązowymi oczami z pod gęstych rzęs. Znałam skąś te oczy, ten kolor, ten odcień...
Mała otarła łzy, machając główką.
- Uciekł mi balonik i...- załkała.- Pobiegłam za nim i tym samym zgubiłam mojego brata. - Wyszlochała. Kurwa mać. Usiadłm obok niej, tuląc jej ciało do swojego.
- Nie płacz. - wyszeptałam. - Masz może jakiś kontakt do brata? - spytałam. Otarłam łzy z jej policzka. Dziewczynka wyjęła telefon, wchodząc w kontakty.
- Tak, ale nie mam jak zadzwonić. - Wymamrotała, ponownie chowając głowę w dłoniach.
- Hej! - Wyśpiewałam. Przepisałam szybko numer jej brata do mojego telefonu.- Chodź tu. - poklepałam kolana. Mała pokiwała główką, siadając na dane miejsce. Przytuliła sie do mnie, ale na szczęście już nie płakała.

Wybrałam numer jej brata na swoim telefonie, wciskając zieloną słuchawkę. 
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
- Tak? - Usłyszałam zachrypnięty, przepełniony paniką głos. 
- Hej. Jestem z twoją siostrą koło stoiska z balonami. Mała podała mi twój numer, ponieważ się zgubiła.- Wymamrotałam. 
- Boże. Za 5 minut będe. - Tak oto skończyła się nasza dość krótka rozmowa.

***

Chłopak z blond włosami, które po bokach były krótsze, a na środku dłuższe i podniesione, szedł szybkim krokiem w naszą stronę. Miał na sobie czarne rurki opuszczone dość nisko. Biała podkoszulka podkreślała jego dość dobrze zbudowany brzuch. Jego ręce były zapełnione tatuażami, dość kreatywnymi.
- Jazzy! - krzyknał. Dziewczynka zeskoczyła z moich kolan, biegnąc z płaczem w stronę swojego brata, który uniósł ją do góry. 

Wstałam z ławki podążając jej śladami. Obok tamtej dwójki stał chłopczyk. Zatrzymałam się, przyglądając się jego twarzy. Ludzie trzymajcie mnie, ale on jest strasznie podobny do mojego Justina. Dobra, nie mojego, ale Justina. Blondyn chwycił jego dłoń jaki i Jazzy, idąc w moją stronę. Jednak za nim zdążył cokolwiek powiedzieć, poczułam pare ramion, owijających się wokół mojej tali, a także małe rączkib, przylegający do mojej nogi. 

- Justin? - Zapytał Jai, delikatnie głaszcząc mój brzuch. Wstrzymałam oddech. Poczułam jak ziemia zapada się, a ja lece. Justin? Moje serce zabiło dwa razy mocniej, a po ciele przeszedł dreszcz. Nie, nie, nie... W kącikach moich oczu pojawiły się łzy.
Nie pokazuj mu swojego bólu!
Moja podświadomość wrzasneł co spowodowało ból głowy.
Ja pierdole.

- Witam. - Warknełam w stronę mojego dawnego przyjaciela. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Nic. Był poważny i nieruchomy. Zaśmiałam się, patrząc prosto w jego oczu.
To boli...
Podniosłam Mike'a na ręce, całując go w policzek.
- To co Jazzy? Braciszek znaleziony, więc mogę uciekać z moim aniołkiem. - Wskazałam na malucha w moich objęciach. Chlopacy stali wyprostowani, patrząc wszędzie byle nie na mnie. 

Pokrecilam rozabawioną głową, chwytając małego za ręke. 

- Miło było Cię znowu spotkać. Chociaż, co ja będe Cie okłamywać.- warknełam, oddalając aię od nich.

7 komentarzy: