czwartek, 26 marca 2015

04. " Steal my heart"

Rozdział beznadziejny, wiem.
Milego czytania ��
Czytasz = Komentujesz
Dziekuje za 16 komentarzy pod ostatnim rodziałem. Jestescie wspaniali ��


Justin Pov:

Impreza trwała od godziny. Alkoholu było wystarczająco dużo jaki i jedzenia.
Oczywiście nie obeszło się bez sprzeczki dwóch idiotów, których wywaliłem na zbity pysk. Najśmieszniejsze było to, że pokłócili się o kieliszek wódki.
Wszyscy bawili się w najlepsze oprócz Jasmine, która pilnowała Mike. Było grubo po 10, ale mały nie miał najmniejszej ochoty iść spać.
John siedział obok nich na kanapie popijając piwo, natomiast Jai ledwo co łaził co chwilę, prosząc by Jas z nim zatańczyła. W jej oczach było widać, że ma na to ochotę, ale za nic w świecie nie zostawi Mike bez opieki osoby odpowiedniej.

Stałem oparty o scianę kiedy dziewczyna o długich ciemnych włosach rzuciła się na moją szyję.
- Justin! - pisneła. Miałem ochotę zrzucić ją z siebie i poprosić by dała mi spokój, ale kultura obowiązuje mimo wszystko.
- Znamy się? - Mruknąłem, zdejmując ręce brunetki ze swojej szyi. Zrobiła smutną minę, ale nie skomentowała tego.
- Nie poznajesz mnie? Nikita. Przyjaciółka mamuśki. - Powiedziała to niby miło, ale wyczułem drwinę w jej głosie.
Czy ona ma jakiś problem co do Mike'a?

Przejechałem wzrokiem po jej ciele i twarzy. Musiała to zauważyć, ponieważ teraz przygryzała wargę, patrząc na mnie seksownym ( chyba chciała bym tak to odebrał) wzrokiem. Cóż przyłapany.. Miała szczupłe nogi i płaski brzuch jaki i klatkę jeśli wiecie co mam na mysli.
- Tak, kojarzę Cię. - Odpowiedziałem, spoglądając za nią ponieważ sytuacja, która się tam działa, zainteresowała mnie.

Jasmine stała naprzeciwko jakiegoś chłopaka, próbując coś powiedzieć, ale on przerywał jej w każdej próbie.
- Przepraszam na chwilę . - Wymamrotałem, widząc jak Jai bierze małego na ręce, a John staje przed Jasmine, która próbuje go odepchnąć. Co tam się dzieje?

Kiedy byłem już wystarczająco blisko, chwyciłem ramię Jai'a by zwrócił na mnie uwagę. Chłopak kiwnął głową, potwierdzając, że wie iż tu jestem. Dopiero teraz ogarnąłem, że Mike płakał, a Jas była na skraju wytrzymania.
- Nie mam zamiaru niańczyć z tobą tego bachora. - Nie znany mi osobnik warknął, zmiejszając odległość miedzy nim, a brunetką.
- Twój pierdolony wybór. Nie obchodzi mnie twoje zdanie także wypierdalaj. - Moja przyjaciółka krzykneła z całej siły. Nie zdąrzyłem zareagować kiedy ten cwel uderzył ją w twarz płaską dłonią. John bez zastanowienia rzucił się na chłopaka, a dziewczyna pod wpływem uderzenia wylądowała na kanapie. Podbiegłem do mojego brata. Chwyciłem jego ramię, odrzucając bruneta na bok. Kiwnąłem na dwóch kolesi, którzy w natychmiastowym tempie wyrzucili chuja na dwór.
Ja pierdole.

Przetarłem dłonią twarz i skierowałem się do Jasmine. Brunetka trzymała się za policzek. Uklęknąłem przed nią, kładąc swoją zimną dłoń na jej obolałym miejscu. Pogłaskałem ją delikatnie chociaż trochę łagodząc ból.
- Wszystko dobrze? - zapytałem, zabierając rękę i kładąc ją na swoim kolanie. Dziewczyna patrzyła na mnie jak przez mgłe. Była aż tak słaba? Przecież mogła by pokazać, że jest silna, a nie... On ją tylko uderzył.. Kobieta musi sobie radzić z takim zdarzeniami.
- Tato! - Moje rozmyślenia przerwał pisk Mike'a, który wtulił się w moją szyje.
- Co kurwa? - Ja i Jasmine powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Jakie kurwa tato?

***

Dochodziła północ. Ludzie zmyli się jakieś dziesięć minut temu. Wraz z Johnem, Jai'em (który zasnął z głową na kolanach Jasmine) siedzieliśmy w salonie, oglądając jakieś beznadziejne reality show. Mike spał na mojej klatce piersiowej ponieważ nie można było go ode mnie odciągnąć. Temat "taty" zostawiliśmy na kiedy indziej. Nie miałem głowy do tego dzisiaj. Jedyne czego chciałem to móc się położyć. Chciałbym wtulić się w poduszkę i zamknąć oczy na dłuższy czas czyli jakieś 10 godzin. Jestem zmęczony ostatnimi dniami. Zerknąłem na Jas. Od momentu uderzenia odezwała się zaledwie dwa razy. Unikała kontaktu wzrokowego jaki i fizycznego z każdym z nas oprócz Jai'a. Ten skurwiel wie o co chodziło, a ja nawet nie wiedziałem kim był ten cwel, który rozjebał mi impreze. Nikita jako pierwsza znalazła się obok nas, pytając czy wszystko w porządku, a następnie ulotniła się za tym alfonsem.

Wstałem najwolniej jak potrafiłem by nie obudzić malucha.
- Ide zanieść go na górę. - Poinformowałem reszte by skierować się na drugie piętro. Przekroczyłem próg pokoju gościnnego i ułożyłem go na łóżku.
Przykryłem jego malutkie ciałko kądrą pod samą szyje.
- Mały. Nie jestem twoim tatą i proszę byś tak do mnie nie mówił. - Wyszeptałem. Miałem wielką nadzieję, że słyszy mnie przez sen ponieważ nie potrafiłbym powiedzieć mu tego prosto w twarz. Nie, że jestem słaby czy coś, po prostu wiem, że rozmowa z nim będzie ciężka jeśli się to powtórzy. Czemu musiało paść na mnie, a nie na Jai'a czy John'a? Ja jestem najgorszym wyborem na ojca kurwa.
- Nie musisz mu tego mówić. Sama mu to wytłumacze. - Odwróciłem głowę. Jasmine stała w drzwiach z założonymi rękoma na piersiach, duży tak ogólnie.
- Em... Jasne. - Wymamrotałem, drapiąc się po głowię . Ominąłem ją w drzwiach, delikatnie ocierając się o nią ramieniem.

Leżałem na łóżku, przeglądając kontakty.
No dalej, no.
Napisz przecież nic Ci nie szkodzi.

Klikąłem na numer dziewczyny, wpisując jak najszybciej wiadomość i wysyłając ją.

Jasmine Pov.

- Mamo, a opowiesz mi coś o Justinie? - Mike zapytał kiedy jechaliśmy autem. Pokiwałam głową, ściszając radio.
- Justin'a poznałam kilka lat temu. Bawiliśmy się razem w piaskownicy. Do dzisiaj pamiętam jego grzyweczkę, która zasłaniała mu oczy. - Zaśmiałam się. - Każdego dnia wychodziłam na dwór z nim i wujkiem Jai'em. Można powiedzieć, że nie opuszczałam ich nawet na krok. Myślałam, że kocham Justin'a od pierwszego wrażenia. On.. On nie pałał do mnie sympatią. Spieraliśmy się i nie raz uderzyłam go czymś, ale on nigdy nie podniósł na mnie ręki. Potem przyszedł czas, że musiał wyjechać, zostawić nas by teraz wrócić. - Zakonczyłam, zatrzymując się na czerwonych światłach. Mike gapił się na mnie z uśmiechem na swojej idealnej buźce.
-Mamo, a kochasz go nadal?
- Chyba tak...

Co kochanie, może to był powód dlaczego nazwałeś go "tatą"?
Głaskałam mojego aniołka po główce. Była trzecia w nocy, a ja nie potrafiłam zasnąć.
Wydarzenia dzisiejszej nocy wdały się w mój humor.
Jak on mógł mnie uderzyć? Nie miał pierdolonego prawa.
A Justin? Czemu był taki miły? Co mu się stało? Jedno wiem, że jego dotyk znaczył dla mnie o wiele więcej niż dla niego. Czułam się jak dziecko. Wystarczyło, że dotknął bolącego miejsca, a ono przestało mi doskwierać.

Wibracje obok mojej głowy, poinformowały mnie o nowej wiadomości. Niechętnie chwyciłam telefon.
Kliknełam na kopertkę, a jej zawartość mnie zaskoczyła.

Od: Nieznany

" Nie przejmuj się tym idiotą. Dobranoc. Justin."

Nobodys Pov:

- Jesteś chory! Jeśli oni się dowiedzą, jesteśmy martwi! - Jai krzyknął najciszej jak potrafił, zakrywając usta swoimi dłońmi.
- Jeszcze nam podziękują. No bynajmniej Jasmine. - John zachichotał, wyłaczając telewizor.
To się zabawimy. Pomyślał.

piątek, 20 marca 2015

03. " What did you say?"

Wim, że rozdział powinnien być wcześniej, ale mam kłopaty w szkole.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. BEZ WYJĄTKÓW ❤

" Yeah, we have everything but I can't love you. "

Jasmine Pov:

   - Jasmine! Kurwa! O mój Boże. John!? Kurwa mać! Justin znalazłem go! Jezu co wy wyprawiacie? Ja chyba zemdleje.. - Obudziłam się przez wrzaski tego idioty aka Jai'a. Otworzyłam delikatnie oczy, ale ponownie je zamknęłam kiedy blask słońca uderzył w moją twarz.
- Zamknij morde kurwa, ludzie próbują spać. - Warknełam, chowając głowę w szyi John'a. Przymknełam oczy, chcąc ponownie odpłynąć.
- Jezu Justin! Patrz, no! Twój niewyżyty brat, spał z moją malutką Jasmine! Justin! Kurwa! Justin! Zrób coś. - Jai dalej wrzeszczał, a tym podnosił jedynie moje ciśnienie, kurwa. Swoją drogą co on tu robi? I jak tu wlazł? Ha! Jeszcze miał czelność zabierać ze sobą tego skończonego dupka. No mnie zaraz kurwica strzeli.
- Matole, nie musisz wrzeszczeć, kurwa słyszę Cię. - Tym razem odezwał się Justin, którego głos był niebezpiecznie blisko mojego łóżka. Już po chwili poczułam co ten skurwiel zrobił. Tak po prostu, zabrał nam kądre.
- Jezu, oni są w samej bieliźnie. Ja potrzebuje piwa. - Kurwa mać. Zapomniałam, że sama jestem ubrana skąpo, a John śpi w samym bokserkach.
Za nim kolejny raz wrzasnełam, poczułam jak brat Justina oplótł  mnie w tali ręką, kładąc głowę na moich piersiach.
- Wypierdalajcie. Chce dokończyć z Jasmine to co wczoraj zaczeliśmy. - Wychrypiał, błądząc dłońmi po moim brzuchu.
Co kurwa? Jaka bezczelność. Miałam ochotę wstać i wyjebać mu w tą jego niewyparzoną morde.
- Żartujecie? - Zapytał Justin. Nie wiem jaka była ich mina w tym momencie ponieważ nadal miałam zamknięte oczy. Chciałam wstać i wbić im do ich małych główek, że nie jestem puszczalska i mają wypierdalać. John uszczypnął mnie delikatnie w udo, a ja już wiedziałam o co chodziło. Zaczełam zjeżdzać dłonią po jego klatce piersiowej aż do bokserek, delikatnie zachaczając o ich początek. John wciągnął głośno powietrze, gryząc mnie w szyje, co było swoją drogą strasznie przyjemnie na swój sposób.
- Ja pierdole... - Mruknął Justin.Po chwili nie było już ich w moim pokoju. John spojrzał na mnie groźnym wzrokiem, ale ja nie mogłam wytrzymać. Zaczełam się śmiać najgłośniej jak potrafiłam, wyskakując z łóżka.

Justin Pov:

Siedzieliśmy wraz z Alex'em i Jai'em w kuchni, w domu rodziców Jasmine. Mój kochany brat jak tylko ruszy dupe z łóżka tej dziwki, jest martwy. Przysięgam, że zabije go na miejscu. Mieliśmy już dzisiaj przewozić nasze rzeczy, ale zamiast tego, siedzę tutaj, czekając na tego cwela.

Swoją drogą nigdy nie sądziłem, że John wyrucha Jasmine. To niby taki aniołek, ale lubi, jak widać, pogrzeszyć. Jedno jest pewne, ja nadal mam na nią uczulenie. Po prostu ona przyprawia mnie o wymioty. Głupia suka o zajebistym ciele. No co? Jestem facetem i jakby nie było miałem okazję ją dzisiaj zobaczyć. Ja nie wiem czy ona ma mózg, ale chyba na prawdę potrzebuje nowego. Miałem już dość tego pierdolonego czekania, serio. Wstałem z krzesła i kiedy chciałem opuścić kuchnie, wpadłem, a raczej zostałem wywalony przez małe ciało. Na początku nie wiedziałem co się dzieje. Dopiero po chwili zobaczyłem tego samego chłopczyka co wczoraj. Był przestraszony, a łzy lśniły w jego oczach. Odepchnąłem się od paneli, wstając na nogi. Chciałem przeprosić czy coś, ale to dziecko nawet nie zwróciło na mnie uwagi. Wbiegło w ramiona Jai'a, krzycząc "wujek". Co jak co, ale nie spodziewałem się, że ten ćwok ma siostrę.
- Czy ty wiesz, że nie powinno Cię tu być. Mama Jasmine nas zabije, przysięgam. Miałeś leżeć w szpitalu. - Brunet machał rękami w każdym kierunku. Mało co, a uderzył by malucha gdybym nie przytrzymał jego rąk.
- Uważaj bo zrobisz mu krzywde.- Warknąłem, wskazując na chłopczyka o dużych brązowych oczach.
- Wujku, ale babcia mnie tu przywiozła. - Powiedział z uśmiechem na ustach. Ja się chyba kurwa przesłyszałem. Babcia? Kurwa, babcia? O chuj tu chodzi?
- Mamo! - Pisnął, biegnąc w kierunku Jasmine, która wraz z John'em weszła do kuchni. Miała na sobie czarne dresy i biała podkoszulkę. Mama? Ja pierdole. Ona ma dziecko. Ja chyba  potrzebuje wody. Przed chwilą pieprzyła się z moim bratem, a teraz dowiaduje się, że jest matką.
- Mamo? - zapytaliśmy wraz z John'em. Gapiliśmy się na nią. Ja z niedowierzaniem, a John z przerażeniem.
- Mamo? Serio? - Dodałem bo kurwa. Ona ma dopiero 18 lat, przecież to, ja pierdole. Jai, widząc naszą reakcje zaczął się śmiać tak samo jak Alex. Właśnie. Jej brat mógł nam to powiedzieć! Chłopacy leżeli na ziemi ryjąc się z chuj wie czego.
- Jai! Alex! - Jasmine wrzasneła, przywołując tych idiotów do porządku. - Zamknąć mordy! - Była wściekła, a ja tak szczerze wolałem się wycofać bo była z lekka straszna. - Kochanie, wytłumaczysz mi co robisz u mamusi tak wcześnie? - Skierowała do swojego syna. No, a co może robić TWOJE dziecko u CIEBIE w domu? Chyba kurwa jajek nie sprzedaje.
- Babcia przywiozła mnie i kazała Ci przekazać, że masz do niej zadzwonić. - Wytłumaczył, a następnie spojrzał się w moją stronę. Skupił wzrok na mojej osobie jak by za chwilę miał wykrzyczeć mi wszystkie moje błędy. Nie zrywałem kontaktu wzrokowego ponieważ wypadł bym na tchórza, a to nie jest w moim stylu. Chłopczyk podskoczył, radośnie klaskając. Tego to bym się nie spodziewał.
- Wiem kim jesteś! - Wykrzyknął, podchodząc do mnie. Zerknąłem na Jasmine, która piła wode z buteli, uśmiechając się na widok dziecka. - Ty jesteś Justin! Mama i wujek dużo o tobie mówili. - Powiedział wskazując na mnie palcem.
- Kochanie, nie pokazuje się paluszkiem na ludzi. - Pouczyła go.

Huh dużo mówili mu o mnie. Ciekawe co dokładnie. Myślałem, że tylko ja jestem jakiś jebnięty i każdemu opowiadam na ich temat, a tu taka niespodzianka. Czyli nie zapomniała o mnie. Interesowałem ją przez cały czas, ale wczoraj zachowała się jak suka. Liczyłem na ciepłe powitanie, a nie chłodne słowa. Cóż, miała powody by mnie nienawidzić.

- Dobra! - Krzyk John'a sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałem na niego, karcącym wzrokiem. - Jak to możliwe, że masz dziecko? - Spytał, chwytając brunetkę za rękę. Wszyscy ucichli, a ja chyba bałem się odpowiedzi. A co jeśli została zgwałcona? Ja pierdole, nie wyobrażam sobie jej nagiego ciała,  na jakieś zimnej podłodze pośród śmieci i jakiegoś faceta na niej.
- Alex. - Wyszeptała. Czekaj, ona chce go coś zapytać, czy może on jest ojcem?
Justin debilu przestań myśleć. U ciebie to się nie sprawdza. Poczułem dziwną atmosferę kiedy jej brat kiwnął na nią głową, nie odzywając się. Z tego co pamiętam nigdy się nie lubili, ale kurwa żeby to jeszcze trwało i nasiliło się? - Weżmiesz Mike'a na podwórko, proszę? - Zapytała. Jej głos był cichy i tak jakby pozbawiony tej radości co jeszcze kilka chwil temu. Maluch podszedł do niej, chowając głowę w jej nogach. Byłem najbliżej nich więc słyszałem krótką wymiane zdań tej dwójki.
- Mamo, ale wujek mnie nie lubi.
- Jestem twoją mamusią i wiem, że Alex Cię lubi skarbie. Posłuchaj mnie i idź.
- Mamo, a czy Justin później się ze mną pobawi?
- Pogadam z nim, a teraz zmykaj.

***

- Czyli nie jesteś jego prawdziwą matką ? - Spytałem.

Z tego co zrozumiałem Mike stracił rodziców. Jasmine odwiedzała go każdego dnia z niewiadomych przyczyn. On przywiązał sie do niej i tak oto dostała miano matki. Jai został wujkiem tak samo jak Matt i Alex. Mam Jass szybko "została" babcią. Jest jeszcze Nikita czyli przyjaciółka brunetki zwana ciocią.
Rodzinka jak z obrazka.

- Nie. Serio myślałeś, że zaszłam w ciąże w wieku hm... 13 latu? Jesteś zabawny. - Warkneła, piorunując mnie wzrokiem. Westchnąłem głośno, skupiając cała swoją uwagę na suficie. Co innego mogłem zrobić?

- Ej ogólnie dzisiaj mamy mała parapetówke i chce was widzieć, ok? - John zapytał jego przyjaciół. Jeszcze to...

Jasmine Pov:

Stałam na korytarzu, ubierając Mike'owi buciki. Chłopczyk uparł się, że chce iść ze mną do Justin'a i John'a. Byłam temu przeciwna, ale nie chciałam psuć mu ani mi strasznie udanego dnia.

Mike od dzisiaj zamieszka z nami. Szpital podjął decyzję wraz z opieką, że te kilka dni nie robią wielkiego znaczenia. Mały był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie kiedy go o tym poinformowałam. Narazie będziemy mieszkać tu, ale za niecałe dwa tygodnie, będziemy mieli swój własny kąt na ziemi. Tylko ja i mój mały synek... Wymarzony synek... Prawdziwy i żywy.

- To co idziemy? - spytałam, chwytając jego małą dłonią.

Był strasznie ślicznym chłopczykiem. Miał trochę zbyt długie włosy, które zetniemy gdy pójdziemy na wielkie zakupy.
Miał duże oczy w kolorze czekolady, takie jak Justin. Nie był wysoki na swój wiek, ale dla mnie był idealny.  Miał biały i szczery uśmiech.

- Chwilka. Muszę pożegnać się z wujkami. - Wytłumaczył mi, wbiegając do salonu gdzie Alex wraz z Mattem oglądali telewizor.
Mike usiadł na stoliku, zasłaniając widok moim braciom. Oparłam się o framugę drzwi, patrząc na tą trójkę z miłością.
- Co się stało? - Matt zapytał, opierając ręcę na kolanach. Drugi z chłopaków nawet nie zwrócił na niego uwagi, jak na każdego.
- Idziemy z mamusią i chciałem się pożegnać. - Mój chłopczyk wstał, przytulając się do dłoni bruneta. Matt zaśmiał się, otulając jego ciało ramionami. Boże, dziękuję Ci za taką rodzinę.
- Wuuujku Alex. - Ciemnooki pisnął, spoglądając na niego. Szatyn spojrzał na mojego synka, a na jego ustach pojawił się minimalny uśmiech. Poczochrał Mike'a po włosach by następnie wrócić do oglądania Comedy Central. Podeszłam na paluszkach do nich ponieważ sama chciałam się pożegnać. Pokazałam małemu by był cicho, przykładając palec do ust. Kiedy byłam blisko kanapy, położyłam dłonie na głowach moich braci którzy zwrócili na mnie uwagę. Alex, błagam nie cofnij się.
Schyliłam się, cmokając czoło Matt'a.
- Do zobaczenia.- Mruknełam i to samo czynnośc powtórzyłam na czole Alex'a. Chłopak świdrował mnie wzrokiem, a następnie chwycił moją dłoń i zdjął ze swojej głowy. Bolało do momentu aż przyłozył ją do ust, delikatnie muskając.
- Uważaj na siebie i malucha. -Wymamrotał. Powiedział coś czego najbardziej od niego potrzebowałam.

PAMIĘTAJ CZYTASZ TO KOMENTUJESZ

poniedziałek, 9 marca 2015

02. "What the fuck?" Part 2

WAZNE POD ROZDZIAŁEM!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
usunełam weryfikacje obrazkowa i teraz anonimy tez moga komentowac, i to takze zadbalam.

Milego czytania ❤

   Siedziałam przed lustrem, malując policzki różem. Przejechałam delikatnie po policzku, tworząc zaróżowione kółeczko. Odłozyłam go na miejsce, biorąc do ręki ponownie puder. Musiałam jeszcze bardziej zakryć podczerwienione oczy. Tak, płakałam, a co mogłam innego zrobić po 5 latach milczenia ze strony Justin'a. Nienawidzę go, tak bardzo go nienawidzę.
Ha! Nienawidzisz? O to mi własnie chodziło. Moja podświadomość tańczyła w czerwonej sukience z brylantami i koroną na głowie. Nie prawda! Ja sądze, że nie potrafisz go nienawidzić! Oh! Oczywiście serce musiało dorzucić swoje pięć groszy, prawda. Ono natomiast siedziało w czarnej sukni pośród wspomnień. Może niech ktoś jeszcze się odezwie, co? Przecież mało was w mojej głowie. Moim zdaniem...Zamknij morde rozumie, ok?
Boże, Jasmine, gadasz ze sobą...

Wstałam z krzesła, patrząc na swój strój.
Czarne rurki i zwykła biała bluzka z długim rękawe, a na nogach czarne koturny, zakrywające palce. Faktycznie, wyglądasz jakbyś szła na impreze. No, no faceci będą do Ciebie lgnąć. Wredny głos mojej podświadomość musiał dać o sobie znać. Tak, kurwa! Zamknij morde i wypierdalaj na swoje miejsce! Teraz! Myślisz, że kurwa łatwo jest ubrać się w mini spódniczke i top by każdy facet jebał Cię z oddali skoro jest się szanującą dziewczyną?

Mam pieprzoną nadzieję, że już więcej go nie spotkam.

***

Kiedy weszłam do klubu, poczułam odruch wymiotny. Śmierdziało tu potem, dymem tytoniowym jaki i dymem od zielska, alkoholem pomieszanym z tanimi perfumami. Wolnym krokiem szłam w kierunki baru. Unikałam wzroku ludzi jaki i gwizdów najebanych facetów. Usiadłam na krzesełku. Muzyka dudniła mi w głowie, przywołując lekkie zawroty. Można powiedzieć, że nie jestem do tego przyzwyczajona.
Machnełam ręką na barmana by po chwili czekać na zwykłe piwo z sokiem. Barmanem był dość przystojny, wysoki chłopak. Miał ciemne włosy postawione do góry. Miał to czego jednym słowem pragnęła każda dziewczyna. Chłopak podał mi kufel i uśmiechnął się. Zapłaciłam za alkohol, obracając się w stronę tłumu na krześle.
Wziełam pierwszy łyk i momentalnie tego pożałowałam. Gorzki smak rozszedł się po moim gardle, powodując moją kwaśną mine. Nie piłam od urodzin Jai'a czyli od 8 miesięcy. Ja pierdole...

***

Skończyłam pić trzecie piwo kiedy tłum zacząl klaskać i dopingować komuś po ich środku. Słyszałam wrzaski jakiś dziewczyn i pisk jednej z nich. Serio? Zawsze kiedy tu jestem coś musi się dziać?
Niechętnie wstałam i ruszyłam w tamtym kierunku. Moja znudzona mina zmieniła się na zszokowaną kiedy ujrzałam Alex'a, który próbował odciągnąć Ann-moją przyjaciółkę, jego dziewczynę, od jakiegoś plastiku. Anastazja miała rozwaloną wargę, ale nadal biła tą blondyne z całych sił. Stan przeciwniczki był o wiele lepszy niż mojego skarbeczka. Westchnęłam głośno bo kurwa nikt nie ma prawa tknąc mojej przyjaciółki. Popchnełam jakiegoś chłopaka by dostać się do tego jebanego plastika. Widziałam jak Alex zawiesza na mnie wzrok, może dlatego, że nie wyglądam na trzeźwą i faktycznie tak się nie czuję.
- Ann! - Wrzasnełam przez co dziewczyna spojrzała na mnie, a mój kochany pierdoliny braciszek mógł ją odciągnąć.
- Sam, mówiłam przestań! - usłyszałam jak kumpela tamtej szmaty mówi do niej. Odwróciłam się w jej stronę. Podwinełam rękawy by następnie zdjąć koturny. O! Dzięki temu nawet świat tak bardzo się nie kręci!
- Ty! - Wskazałam na nią palcem. - Wyjaśnisz mi dlaczego miałaś odwagę tknąc moją przyjaciółkę? - Zapytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie, poprawiając swoje włosy.
Oh poczekaj suko, zaraz nie będą aż tak piękne.
- Pocałowałam tego chłopak i zrobiła przez to wielką aferę. - Warkneła, wysyłając pioruny w stronę Alexa. Ten dziwkarz pozwolił się pocałować tej lafiryndzie na oczach Ann?
- Czekaj! - Krzyknełam. Kurwa mać czy ludzie nie mają co robić tylko nas oglądać? - Ten chuj pozwolił Ci na to? - Zapytałam z obawą w głosie. Nie mógł tego zrobić. Blondynka pokiwała głową widocznie szczęśliwa z powodu swojej odpowiedzi. Bez zastanowienia zamachnełam się, uderzając tą szmate prosto w pysk. I to był błąd. Dziewczyna oddała mi z podwójną siłą. Kurwa. Chwyciłam swój policzek, czując jak się rozpala. Machnełam kolanem, które uderzyło ją w brzuch. Suka zgieła się w pół więc bez problemu chwyciłam jej długie włosy, ciagnąc do góry. Kiedy chciałam zadać jej kolejny cios, poczułam parę ramion, owijających moją talię. Nieznany mi osobnik, który ciężko za to zapłaci, uniósł mnie w powietrze.
- Uspokój się Jass! - męski głos warknął mi do ucha. Wziełam głęboki wdech by po chwili go
wypuścić. Opuściłam ręce w geście poddania. Nie będę mieszała w to jeszcze więcej osób. Wróciłam wzrokiem na tamtą blondynkę, która najprawdopodobnie sprawiła, że na mojej twarzy ukaże się siniak.
- I tak Cię dorwę. - Warknełam. Oh miałaś się uspokoić Jasmine. - Mógłbyś mnie puść za przeproszeniem do kurwu jego jebana mać? - zapytałam najsłodszym głosem jaki mogłam stworzyć. Ramiona mężczyzny opuściły mnie w dół, jednak za nim miałam okazje odejść, zostałam obrócona w jego stronę.
Chciałam wrzasnąć albo i nawet uderzyć tego skurwysyna, ale kiedy ujrzałam jego twarz myślałam, że zemdleje.
Serio? W jeden dzień spotkać dwóch Bieberów to zaszczyt kurwa.
- John. - Mruknełam nie zbyt miło przez co dostałam grymas na jego twarzy. - Eh znaczy miło Cię widzieć. - Poprawiłam się.

  John Bieber. Wysoki, dobrze zbudowany brunet. Był podobny do Justina, ale nie aż tak bym mogła ich mylić. Kiedy go poznałam miał szesnaście albo siedemnaście lat, tak myśle. Był pierwszą osobą do zaoferowania mi pomocy w ustatkowaniu się kiedy wprowadziłam się do ich osiedla. Można powiedzieć, że był dla mnie jak brat. Pilnował mnie i jednocześnie starał się mnie chronić. Wiele razy jako dziecko wpadałam w kłopoty, a on mnie z nich wydostawał. Istnieje takie słowo? Chyba tak. Wspierała mnie kiedy Justin zupełnie ignorował moje miłosne wyznania, ale tak samo jak młodszy brat, zostawił mnie, a raczej pożegnał mnie chłodno . Wsiadł do samochodu bez żadnych słów i może dlatego jestem na niego zła.

- Dwóch Bieberów jednego dnia... - wymamrotałam. John uważnie mnie obserwował. - Wiesz, ale za tobą się stęskniłam. - Dodałam i bez żadnych przeszkód schowałam się w jego ramionach. - Tak bardzo...

***

Siedzieliśmy przy barze, a bynajmniej ja siedziałam ponieważ Bieber nie był już wstanie. Chwyciłam jego dłoń by ponownie nie spadł z krzesła. Mogę powiedzieć, że ma słabą głowę ponieważ naprawde nie wypiliśmy dużo, chyba. Brunet wstał by następnie stanąć między moimi nogami, chowając głowę w zagięciu mojej szyi.
Uh stary, serio za dużo wypiłeś.
- Ogólnie, co ty tu robisz? - Zapytałam. Tak dopiero teraz. Chłopak błądził dłońmi po moich udach, nie żeby mi to przeszkadzało. Jego dotyk był delikatny i nie groźny.
- Przeprowadzamy się tutaj. Do wielkiego zamku z lodu... - Szczerze? Dalej juz go nie słuchałam. Wracają tutaj? Do nas? Czyli co, mam znowu przyzwyczaić się do twarzy, a raczej mordy Justin'a? Dzisiejszy dzień nie przestaje mnie zaskakiwać. Na prawdę mam ochotę iść już do domu tylko co ja mam z nim zrobić? Nie zostawie go tu na pastwe losu.
Delikatnie odsunełam na pół przytomnego Johna od siebie by móc wstać. Gdy moje nogi dotkneły podłogi, świat zaczął się kręcić. Kurwa. Zamknełam oczy, ale to jedynie wzmocniło ból głowy. To mamy przejebane. Założyłam jego dłoń na swoje ramie.
- Idziesz spać dzisiaj ze mną staruszku.

- Jasmine, daj spokój. Justin Cię lubi. Zawsze tak było. Mu po prostu jest ciężko po stracie dziadków. To oni byli dla niego jak rodzina. Oni go nauczyli wszystkiego co ważne. Wlepiali mu do głowy, że jest silny. Mimo, że nauczyli go kochać. On... stanowił zagadkę. Wiesz, powiem Ci coś w tajemnicy, ok?
- Tak. Nikomu nie powiem, przyżekam.
- Kiedy byliśmy mali... Nasi rodzice strasznie się kłócili. Pamiętam, że ojciec kiedy nie mógł znaleźć matki, wyżywał się na nas. Moja mama nawet jednego dnia staneła w obronie Justin'a, za co gorzko zapłaciła. Nie zrozum mnie źle, ale jeśli go kochasz, jeśli kochasz mnie jak brata to pozwól nam iść. Tylko nigdy nas nie zostawiaj.
- Nie rozumiem. Mam pozwolić wam iść ,ale nigdy nie zostawiać. O co chodzi?
- Kiedyś zrozumiesz.

Kurwa. Spojrzałam przez okno kiedy bylismy już u mnie w domu. John przez całą drogę, mamrotał coś o konikach i pokemonach, a także o swoim rodzeństwie. Nawet opowiedział mi o Justinie, twierdząc, że muszę go poznać bo to świetny facet. Taksówkarz miał niezły ubaw.

Justin i świetny facet to faktycznie dobrana para.
Jako jebana 10-latka już w nim to widziałam. Miał tą swoją długą grzyweczkę, która przysłaniała mu oczy. Szkoda bo ich kolor był taki piękny. Pamiętam, że nawet jego mama twierdziła, że ma najpiękniejsze oczy na świecie.
Nawet nie wiecie ile bym dała by oglądać je każdego ranka.
By móc dotykać jego policzka, uśmiechając się i czując jego bliskość.
Całować te pełne usta i chować dłonie w jego włosach.

Dobra, koniec.

Odwróciłam się w stronę John'a, który leżał przykryty w moim łóżku. Uśmiechnełam się na ten widok. Po cichutko zdjełam ubrania, zostając w białym topie i czarnych stringach.
Powoli wtargnełam do łóżka obok niego.
Przytuliłam się do jego pleców, całując go w prawy policzek.

***

Mamy częśc druga, drugiego rozdzialu.
Chcialam was po prosic bycie zajrzeli na mojego drugiego bloga. Moze spodoba wam sie motyw i zostaniec tam na dluzej :)
LINK

Oczywiście Dziękuję za komentarze.
Prośba do was: JEŚLI MACIE TWITTERA. MOZECIE POROZSYLAC TE OPOWIADANIE OCZYWISCIE JESLI WASZYM ZDANIEM ZASLUGUJE NA TO :)

PS. KTO CHCE BYC INFORMOWANYM TO POD TYM POSTEM DAJE KOMENTARZ (JAK KAZDY KTO CZYTA) I PODAJE W NIM SWOJA NAZWE.

niedziela, 1 marca 2015

02. "Fuck" part 1

Jasmine Pov:

Staliśmy przed wejściem do środka, czekając aż Jai zakupi bilety. Trzymałam dłoń Mike'a, delikatnie nią bujając. Chłopak był szczęśliwy jak nigdy w życiu. Biło od niego niesamowicie pozytywną energią. Kiedy Jai wrócił, przeszliśmy przez bramki, kierując się w stronę karuzeli. Przez chwilę przeszły mnie wątpliwość. Co jeśli mały się wychyli i spadnie? Nie wybaczyła bym sobie tego. On ma dopiero 5 lat. 

Spojrzalam na Jai'a, który siedział już w trzyosobowym aucie. Machnął do nas ręką byśmy w końcu zajeli swoje miejsca czyli Mike nie jedzie sam. Dzięki Ci Boże. Usiadłam po lewej stronie by maluch był na środku. Zaczeliśmy powoli szybować w górę i dół. Mike'a śmiał się za każdym razem kiedy lecieliśmy w dół, a Jai nie był inny. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu ponieważ to było komiczne.
- Mamo? - odwróciłam się do bruneta. Pokiwałam głową na znak, że słucham.
- Wujek chyba bardziej się ciszy niż ja! - zaśmiał się. Jai posłał mu groźne spojrzenie, ale już po chwili schował twarz, szczerząc się jak debil z jego reakcji. Pacnełam się w głowę z powodu jego głupoty.
- Mamo, wujku, mogę coś powiedzieć? - Mike zapytał, ukrywając twarz w dłoniach. Pocałowałam go w głowe, mówiąc ''tak''.
- Kocham Was ...

***

Mineły dwie godziny. Mike z Jai'em bawią się jak dwa dzieciaki. Wiem, że szatyn darzy małego ogromnym uczuciem. Kocham ich widok, są strasznie podobni bynajmniej tak mi się wydaje.

 W głowie przewineły mi się słowa Jai'a kiedy wchodził do szpitala. Mamrotał coś o przyjaźni. Pokiwałam głową, decydując się na poważną rozmowę z tym idiotą. Rozejrzałam się na boki. Moi dwaj chłopcy wchodzili na kolejną karuzlę. Pomachałam do nich, szczerząc się jak głupia.

    Było południe, a słońce dawało o sobie znać. Odpiełam bluzę, ukazując światu mój płaski brzuch. Podniosłam się z ławki, kierując w kierunku stoiska z balonami. Uśmiechnełam się do chłopaka, który je sprzedawał. Był może w moim wieku. Miał krótkie platynowe włosy, które świeciły w świetle. Jego oczy miały odcień zieleni, pięknej zieleni.
- Dzień dobry. - wymamrotałam. Chłopak przejechał po mnie wzrokiem, a ja mimo przeciwu rozumu, zarumieniłam się.
- Witam. - Jego głos był pełen radość co poprawiło mi humor do kolejnego stopnia. - W czym mogę pomóc? - Zapytał grzecznie. Spojrzałam na balony, zastanawiając się, który wybrać. Na samej górze było czerwone, wielkie auto z nieznanej mi bajki.
 Mały się ucieszy.
- Chciałabym ten duży balon na samej górze. - Wskazałam na niego palcem. Blondyn kiwnał głową, pompując nowy poprzez butle z helem. Nadal przyglądałam się innym kształtą, a co mi tam. Jak zabawa to zabawa.
- Wezmę także ten samolot. - Był duży, ale mniejszy od autka. Jego kolor był biały z niebieskimi paskami. - A także głowę myszki mini. - dodałam, zakładając kosmyk włósów, który wydostał się z koka, za ucho. Chłopak podał mi trzy wstążki z balonami. Wyjełam portfel, ale momentalnie go odłożyłam, bojąc się, że balony odlecą.
- Mógłbyś zawiązać je na mój nadgarstek? - spytałam, uśmiechając się delikatnie.
- Oczywiście. - Odpowiedział i wziął się za prace. Spojrzałam na cennik. Wyliczyłam, że zapłace około 15 dolarów. Wyjełam z portfela, podając pracownikowi 20 dolarów. Chłopak uniósł brwi, patrząc na mnie z góry
- Napiwek. - baknełm, wracając na miejsce .

   Kolejne pięć minut mineło mi w ciszy i spokoju. Wiedziałam, że chłopacy szybko nie wrócą. Jak się bawić to po całemu. Spojrzałam na ławkę naprzeciwko mnie. Siedziała na niej mała dziewczynka o blond włosach. Miała głowę, schowaną w dłoniach. Zmarszczyłam brwi, wstając. Gdzie są jej rodzice? Zapytałam samej siebie. Wolnym krokiem ruszyłam w jej stronę. Uklęknełam przy niej, uśmiechając się ciepło.
- Coś się stało? - spytałam miłym głosem. Blondynka podniosła głowę, spoglądając na mnie swymi brązowymi oczami z pod gęstych rzęs. Znałam skąś te oczy, ten kolor, ten odcień...
Mała otarła łzy, machając główką.
- Uciekł mi balonik i...- załkała.- Pobiegłam za nim i tym samym zgubiłam mojego brata. - Wyszlochała. Kurwa mać. Usiadłm obok niej, tuląc jej ciało do swojego.
- Nie płacz. - wyszeptałam. - Masz może jakiś kontakt do brata? - spytałam. Otarłam łzy z jej policzka. Dziewczynka wyjęła telefon, wchodząc w kontakty.
- Tak, ale nie mam jak zadzwonić. - Wymamrotała, ponownie chowając głowę w dłoniach.
- Hej! - Wyśpiewałam. Przepisałam szybko numer jej brata do mojego telefonu.- Chodź tu. - poklepałam kolana. Mała pokiwała główką, siadając na dane miejsce. Przytuliła sie do mnie, ale na szczęście już nie płakała.

Wybrałam numer jej brata na swoim telefonie, wciskając zieloną słuchawkę. 
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
- Tak? - Usłyszałam zachrypnięty, przepełniony paniką głos. 
- Hej. Jestem z twoją siostrą koło stoiska z balonami. Mała podała mi twój numer, ponieważ się zgubiła.- Wymamrotałam. 
- Boże. Za 5 minut będe. - Tak oto skończyła się nasza dość krótka rozmowa.

***

Chłopak z blond włosami, które po bokach były krótsze, a na środku dłuższe i podniesione, szedł szybkim krokiem w naszą stronę. Miał na sobie czarne rurki opuszczone dość nisko. Biała podkoszulka podkreślała jego dość dobrze zbudowany brzuch. Jego ręce były zapełnione tatuażami, dość kreatywnymi.
- Jazzy! - krzyknał. Dziewczynka zeskoczyła z moich kolan, biegnąc z płaczem w stronę swojego brata, który uniósł ją do góry. 

Wstałam z ławki podążając jej śladami. Obok tamtej dwójki stał chłopczyk. Zatrzymałam się, przyglądając się jego twarzy. Ludzie trzymajcie mnie, ale on jest strasznie podobny do mojego Justina. Dobra, nie mojego, ale Justina. Blondyn chwycił jego dłoń jaki i Jazzy, idąc w moją stronę. Jednak za nim zdążył cokolwiek powiedzieć, poczułam pare ramion, owijających się wokół mojej tali, a także małe rączkib, przylegający do mojej nogi. 

- Justin? - Zapytał Jai, delikatnie głaszcząc mój brzuch. Wstrzymałam oddech. Poczułam jak ziemia zapada się, a ja lece. Justin? Moje serce zabiło dwa razy mocniej, a po ciele przeszedł dreszcz. Nie, nie, nie... W kącikach moich oczu pojawiły się łzy.
Nie pokazuj mu swojego bólu!
Moja podświadomość wrzasneł co spowodowało ból głowy.
Ja pierdole.

- Witam. - Warknełam w stronę mojego dawnego przyjaciela. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Nic. Był poważny i nieruchomy. Zaśmiałam się, patrząc prosto w jego oczu.
To boli...
Podniosłam Mike'a na ręce, całując go w policzek.
- To co Jazzy? Braciszek znaleziony, więc mogę uciekać z moim aniołkiem. - Wskazałam na malucha w moich objęciach. Chlopacy stali wyprostowani, patrząc wszędzie byle nie na mnie. 

Pokrecilam rozabawioną głową, chwytając małego za ręke. 

- Miło było Cię znowu spotkać. Chociaż, co ja będe Cie okłamywać.- warknełam, oddalając aię od nich.