sobota, 18 kwietnia 2015

07. "I can't"

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Sa 100 wejsc na jeden rozdzial a 10 komentarzy :)))

Rozsylajcie mojego bloga! Kocham was.
Rozdzial niesprawdzony.

- Jak to nie możesz się nim zająć? - Wrzasnełam w stronę mojej matki, tydzień później kiedy miałam wychodzić do szkoły.

Dwa dni temu obiecała mi, że zaopiekuje się małym. A teraz bezszczelnie się tego wypiera. Niby co ja mam kurwa zrobić. Moi bracia pracują tak jak i Jai. Justin i John siedzą w domu, ale wątpie, że będą chcieli z nim siedzieć.
Mike mimo naszej rozmowy nie przestał nazywać młodszego Bieber'a, "tatą". Doszliśmy do wniosku, że może tak mówić, ale nie przy obcych. Justin olewa to, a mój synek mimo wszystko, czuje od niego chłód.

- Normalnie. Nie jestem niańką. - Odpowiedziała tym samym tonem. Posłałam jej groźny wzrok, a następnie trzasnełam drzwiami by po chwili biec na górę.

Mike nie spał od godziny, więc kazałam mu się ubierać, a sama wyjełam telefon, wybierając numer John'a.
Odebrał po pierwszym sygnale. Nie zdąrzył nic powiedzieć ponieważ wolałam nie tracić czasu.
- Proszę Cię, zajmnij się dzisiaj małym jak będę w szkole. - Nie wiem czy mnie zrozumiał, ale miałam nadzieję, że tak.
- Jasne.. - Jego głos był zaspany. Mruknał kilka razy coś czego nie usłyszałam by po chwili się rozłączyć.

***

- Dziękuje, dziękuje, dziękuje. - Mówiłam tylko jeden wyraz na okrągło, przytulając John'a. Mały zasnął w aucie więc ułożyliśmy go na kanapie. - Jestem twoją dłużniczką. - Dodałam i cmoknełam go w policzek.
- Zostawcie te czułeś na kiedy indziej. - Justin pojawił się w kuchni. Był w szarych dresa, które zwisały na jego biodrach. Spojrzałam na klatkę piersiową chłopaka. Byłam pełna podziwa. Był dobrze zbudowany, a jego ramiona były pokrytę tatuażami. Jeden z nich także znajdował sie na klatce. Był to krzyż, a obok niego jakieś rzymskie liczby. Chciałam mieć kiedyś podobny wzór, ale zrezygnowałam kiedy tylko zobaczyłam igłe.
- Gapisz się. - Szatyn mruknął, wymiając mnie by zrobić sobie kawę.
- To bardzo możliwe. - Zaśmiałam się. Przytuliłam jego plecy co spowodowało paraliż jego ciała, chyba. " Dzień dobry. " Wymamrotałam i odsunełam się od niego. Cóż, nikt nie powiedział, że muszę darzyć go nienawiścią. Może miałam do tego powody, ale to była ich decyzja i nie miałam na nią wpływu. Uśmiechnełam się kiedy Justin mruknął krótkie powitanie.
- Dobra, ja uciekam do szkoły. - Mruknełam, wypychając dolną wargę do przodu.
Nie miałam ochoty tam iść. Patrzeć na te fałszywe mordy i słuchać ich bezsensownych rozmów.
Nauczyciele są w miarę normalnie, ale uczniowie to porażka. Ta klasa zasługuje na miano plastików, przysięgam. Można z ich twarzy tapetę zbierać łopatą. Nie rozumiem ich. Raz na jakiś czas się pomalować by cera była ładna, ale nie, one wolą nałożyc kilogramy na pysk. Uważają, że są piękne ponieważ faceci je pragną. Mężczyzni z naszej szkoły liczą jedynie na ich tyłki, nic więcej.

John cmoknął moje czoło kiedy opuściłam ich dom.

***

Ostatnia lekcja, ostatnia. Gapiłam się na zegarek jak w najlepszy obraz. Myślałam, że w magiczny sposób przesunę strzałki o kilkanaście minut by w końcu móc wrócić do mojego aniołka. Moja przyjaciółka siedziała obok mnie, notując wszystko co mówił nauczyciel. Rozejrzałam się po sali. Większość laleczek, przyglądała się w lusterku, a inne spoglądały na swe czerwone pazurki. Chłopacy albo spali albo byli myślami w innej galaktyce. Jedynie Daniel spoglądał w moją stronę, posyłając mi od czasu do czasu oczko.
Zaczeliśmy się na siebie patrzeć i robić głupie miny, ale nie wytrzymałam kiedy ten idiota zrobił pysk świni. Razem wybuchneliśmy śmiech, a pan od matematyki spojrzał w naszą stronę.
- Jasmine, Daniel co jest tak śmiesznego w funkcji kwadratowej? - Zapytał, a ja ponowniw się zaśmiałam. Oby dwoje wstaliśmy by udzielić mu odpowiedzi. Spojrzałam na tablice, szukają jakiegoś wyjścia, ale to było zbyt trudne. Zerknełam na mojego kumpla, ukrywając uśmiech.
- Bo ten.. - Zaczał - Są w życiu momenty, które sprawiają, że masz ochotę się zaśmiać i w tym wypadku właśnie tak było. - Blondyn wytłymaczył oficjalnym głosem. Puknełam się w głowę z powodu głupoty tego wspaniałego chłopaka.
- Pani Jasmine? - Nauczyciel skierował się w moją stronę.
- I właśnie z powodu tych momentów.. Nie no serio, nie chce Pan znać powodu. - Wyjaśniłam, siadając na krzesło. Pan już tego nie skomentował. Machnął jedynie ręką, powracając do tematu lekcji.

***

Wyszłam ze szkoły wraz z Danielem i Nikitą, która upierała się, że mnie odprowadzi. Nie cieszyłam się zbytnio jej propozycją ponieważ kurwa jestem autem i niby jak ona ma mnie odprowadzić? Będe musiała z nią pojechać po małego i zawieść tą żmije do jej domu.
- Jakie plany na 18-te urodzinki? - Moja przyjaciółka zapytała kiedy staneliśmy na dole schodów. Zastanawiałam się nad nimi, ale ostatecznie zdecydowałam, że nie chce żasnej imprezy. Spędze czas z Jai'em i Mikem, oglądając jakieś komedie, a następnie pójdziemy spać i tyle.
- Żadnych. - Mruknełam. - Nie chce tego świętować. Dzień jak co sszień, nic specjalnego. - Dodałam. Dziewczyna zrobiła kwaśną minę, ale zostawiła to bez komentarza, natomiast Daniel zaczął swoj wykład na temat " Ale to są 18-tw urodziny". Poczułam wibrację w kieszeni więc wyjełam telefon. Zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam nieodebraną wiadomość od Justin'a.

Od Justin

" Spójrz do tyłu"

Odwróciłam głowę i pierwsze co zobaczyłam to zachwycone dziewczyny i facetów z podziwem na twarzy. Nie musiałam długo się zastanawiać o co chodzi bo po chwili zobaczyłam go. Stał oparty o swoje czarne audi R8. Miał na sobie czarne, zwisające rurki, czerwoną podkoszulkę i na to czarną kamizelkę. Jego oczy były zakryte okularami przeciwsłonecznymi, a włosy pozostawił w nieładzie przez co opadały mu na czoło, tworząc mini grzywkę. Obok mojego przyjaciela stał mój mały synek. Był strasznie podobnie ubrany do Bieber'a, ale on miał biała bluzkę. Uśmiechnełam się mimowolnie i powoli ruszyłam w ich stronę. Moi znajomi szli za mną, a jedyne co rzuciło mi się w oczy to niezadowolona mina Nikity.
Przepychałam się przez tłum, aż w końcu dotarłam do tych idiotów.
- Niezłe widowisko Romeo! - Wrzasnełam, śmiejąc się. Chłopak uśmiechął się w moją stronę, podnosząc okulary do góry. Uśmiechnał się delikatnie, wyciągając rękę, w moją stronę. Zmarszczyłam brwi, ale on jedynie wysłał mi proszący wzrok. Nie rozumiałam gp, ale dwlikatnie chwyciłam jego dłoń. Brunet pociągnął mnie w swoją stronę, przytulając do swojej klatki. Cmoknął mnie w policzek, a ja byłam zupełnie zdezorientowana.
- Ratuj, boję się jej. - Zaśmiał się cicho, poprowadzając mój wzrok na wysoką blondynkę. Odsunełam się od chłopaka, biorąc mojego małego aniołka na rączki.
- Cześć mój mały bad boy'u. - Powiedziałam, całując jego oba policzki.
- Mamo, puść mnie, ludzie patrzą. - Wyszeptał i zeskoczył na ziemię, stając obok bruneta w takiej samej postawie. Zmarszczyłam czoło bo co Justin zrobił z mojego kochanego synka w jednej chwili. Zq nim zdążyłam pomyśleć tamta blondi podeszła do mnie, wypychając klatkę do przodu.
- Co ty myślisz, że odpierdalasz z moim byłym? -Warkneła, pstrykając paznokciami o siebie. Zaśmiałam się ponieważ dobrze mnie znała, a i tak stanęła mi na drodze. Proszę nasz Bieber miał dupe do ruchania.
- Stoi ze swoim chłopakiem i synkiem. - Zamiast mnie odpoweidział Justin. Wiedziałam, że po prostu chciał się jej pozbyć, a ja musiałam poznać powod tego.
- Kochanie, wiesz, że jak wypchniesz klatke to twoje piersi nie będą większe, prawda? - Warknełam, robiąc krok w jej stronę. Czułam na sobie zszokowane miny każdego obecnego człowieka na plavu. Byli na 100% zaskoczeni wiadomością o moim synie i chłopaku. Hej! Ja sama nie byłam przygotowana. - Radzę Ci spierdalać bo nie ręczę za siebie. - Dodałam najciszej jqk potrafiłam by tylko ona mogła mnie usłyszeć. Nie mineła minuta, a poczułam łaskotanie na policzku spowodowane jej uderzeniem. Parsknełam i w jednej sekundzie uderzyłam ją tak mocno, że jej twarz przekreciła się na bok. Wszyscy zamilkli, a ja jedyne co usłyszałam to pisk Mike'a. Momentalnie podeszłam do niego, biorąc jego ciało w objęcia. Justin stał i gapił się przed aiebie. Zapewne kalkulował to co się właśnie wydarzyło. Jestem pewna, że się tego nie spodziewał. Jeszcze kilka lat temu bałam się pajączków, a teraz... Boję się dwóch rzeczy, miłosci i straty bliskich.
- Wsiadajcie. - Justin odezwał się jako pierwszy. Posłuchałam się go. Nie miałam po co sprzeciwiać się jwgo decyzji.

***

- Mike idź do wujka, a ha pofadam z mamą, dobrze? - Bieber ukucnął i wskazał małemu drogę do ogródka.
- Jasne. - Usiadłam na kanapie, wyjmując telefon. Miałam kilka wiadomości na naszej grupie zheby więc postanowiłam je przeczytać.

Daniel: Suko, zagranie pierwsza klasa.
Nikita: To kurwa nie było fair. Jassic co się z tobą dzieje? Nie poznaje Cię! *emoji diabełka"
Daniel : Oh Nikita, morda. Dobrze zrobiła więc na chuj się wpierdalqsz. Jasmine jesteś najlepsza! *emoji kciiuka*

Zaśmiałam się i wysłałam im serduazko . Spojrzałam na Justin'a, który siedział naprzeciwko mnie.
- Nie musiałaś jej uderzyć. - Warknął, wyrzucając ręcę do góry.
- To ona kurwa zaczeła! - Odpowiedziałam tym samym tonem.
Co i teraz to moja wina, tak?
- Mogłaś ją olać.
- Oh oczywiście. Sam się jej bałeś, a teraz będziesz bronił tą sukę? - Zapytałam, wstając co wcześniej uczynił brunet.
- Kurwa Jasmine! - Wrzasnął, robiąc krok w moją stronę. - Daj spokój. Po prostu myślałem, że będzie inna reakcja, ok? Nigdy nie byłas pierwsza do bójkę. - Dodał, a ja stałam patrząc na niego zamazanym wzrokiem.
On mnie nie zna. Nigdy nie znał mnie na tyle, że potrafiłby mnie zrozumieć. Kochałam go całym moim malutkiem sercem, ale on faktycznie na to nie zasługiwał. Był egoistą i nadal jest.
- Nie jestem już tą samą łamagą co kilka lat temu. - Mruknełam. Czułam się źle, że z powodu tego gnojka udezryałam niczego winną dziewczynę. - Zakończ...
- Jasmine! Mike zemdlał!- John wbiegł do salonu, trzymając mojego aniołka na rękach.

Justin Pov.

Siedziałem na krześle przed salą operacyjną. John uderzał ręką w ściane, obwiniając się o utratę przytomności małego. Jasmine była skulona w kącie, a po jej policzkach płyneły łzy.
Nie mamy żadnych informacji od lekarzy, a mama Jasmine postanowiła, że sama zajmię się operacją, która właśnie trwa od 15 minut. Jai, Matt i Alex zjawią się odrazu po pracy.
Wstałem z krzesła i podeszłem do mojego brata. Chwyciłem jego ręcę. Spojrzał na mnie, ale momentalnie opuścił głowę.
- Stary uspokój się, ok? Zaraz rozwalisz szpital. Idź zapalić. - Mruknąłem. Wolałem by nie był przy rozmowie z Jasmine. Oby dwoje są dziwnie przywiązanu do tego szkraba. Jak można po tygodniu pokochać jakieś obce dziecko?
John powoli wyszedł na korytarz, ale za nim otworzył drzwi i zerknął na dziewczynę, a po jego policzku spłyneła łza. O to chodzi... Obwinia się debil nawet o stan brunetki.

Po cichu usiadłem obok ciemnokiej i chwyciłem jej dłoń w swoją. Nie zareagował na mój dotyka. Gapiła się przed siebie, a jej twarz była blada jak ściana.
- Będzie dobrze. On jest silny jak na 5 latka. Da radę. - Mruknąłem. Czułem się nie swojo, pocieszjąc ją, zwłaszcza po naszej małej wymianie zdań w domu. Brunetka położyła głowę na moim ramieniu, a ja objąłem jej ciało ramionami. Łkała cicho co chwilę pociągając nosem.
- Jak go stracę. - Zapłakała. - Umrę razem z nim. Nie pozwole mu być z Bogiem sam na sam. - Dodała, a powaga wjej głosie, przeraziła mnie.
Czy byłaby do tego zdolna.

7 komentarzy:

  1. Chyba nie wytrzymam do soboty. Świetny rozdział. Mam nadzieje ze małemu nic nie będzie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny rozdział ale szkoda ze taki krotki !!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo przyjemnie się czyta ;)
    ale przyznam że czasem trochę nie rozumiem tej troski ze strony Justina czy oznacza to że coś do niej czuje, czy może to jakaś intryga?!
    Mimo wszystko naprawdę fajne i postaram się częściej tu zaglądać ;)
    powodzenia .;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała fabuła jest przemyślonq także jego troska napewno nie jest wyssana z palca :)

      Usuń