środa, 3 czerwca 2015

UWAGA!

Hej...
Nie wiem od czego zacząć.
Kiedy wpadł mi pomysł na to Fan Fiction, cieszyłam się jak głupia ponieważ to było coś innego.
Prolog i pierwszy rozdział był najlepszy, potem zaczełam za bardzo mieszać. W mojej głowię wydawało mi się to idealne, ale jak przeczytałam wczoraj moje "wypociny", załamałam się. Wydaje mi się, że jest to beznadziejne, a ja nie potrafie poskładać to w całość. Podczas mojej nieobecność nowy rozdział był napisany 5 razy, ale zawsze fo usuwałam, spróbowałam wczoraj znowu, nie udało się. Ti chyba oznacza, że muszę to opowiadanie zawiesić. Będe stała w miejscu jeśli sobie wszystkiego nie poukładam.
NA DZISIEJSZY DZIEŃ OPOWIADANIE ZOSTAJE ZAWIESZONE.

NIE WIEM KIEDY WRÓCĘ, ALE NADAL BĘDE PISAC TO NOWE OPOWIADANIE LINK

CZEKAM NA HEJTY I INNE TEGO TYPU RZECZY.
Jedyne co mi zostało to przeprosić.
PRZEPRASZAM

poniedziałek, 18 maja 2015

Przepraszam

Hej laski!

Chciałam was przeprosić ponieważ rozdziału nie ma od 2 tygodniu.
Ostatni jestem strasznie zabiegana i zagubiona.
Tydzień temu były moje urodziny, a wczoraj je wyprawiałam, plus mam ostatnie tygodnie na poprawianie ocen, a prawie wcale nie ma mnie w szkole z powodu problemow zdrowotnych.

Obiecuje, że rozdział pojawi się do 2 czerwca.

Przepraszam.

czwartek, 30 kwietnia 2015

09."I need you'"

Rozdział strasznie krótki, qle dajcie mi wyjaśnić. Ten tydzień był dla mnie cholernie cięzki, naprawdę mam już dość tego tygodnia.
ZAPRASZAM NA NOWE FANFICTION TLK FF LINK
WATTPAD NOWEGO FF LINK
NA KOŃCU MACIE ZAPOWIEDZ NOWEGO FF HAHAH
CZYTASZ KOMENTUJESZ
KOCHAM WAS

Siedziałam w moim nowym domu. Właśnie wczoraj były moje 18-ste urodziny. Nikt, oprócz Jai, o nich nie pamietał. Spędziłam ten niby ważny dzień z maluchem w szpitalu, który aktualnie bawi się na dworze. Dzisiaj rano przeprowadziliśmy się do własnego kątu na ziemi. Wiem, że nie będzie łatwo z powodu mojego wieku, ale musimy dać radę. Chwyciłam w dłoń pierścionek, który dostałam od mojego przyjaciel. Był cudowny. Szczere złoto, a na środku mały diamencki w kolorze jasnego różu. Nic wspanialszegp nigdy nie dostałam. Mimo, że zakazałam mu kupowania mi czegokolwiek, to cieszę się, że nie przejął się tym.

Wstałam z krzesła, wstawiając garnek z ziemniakami na gaz. Musiałam zrobić obiad chociaż dla malucha, a pozatym zaprosiłam tych debili. Szukałam przez godzinę czegoś dobrego, ale wszystko wydawało mi się zbyt akomplikowane. Niegdy nie musiałam gotować dlatego dla mnie to wyzwanie. Ostatecznie postanowiłam zrobić ziemniaki z mizeria i rybką. Wiem, że Mike nie znosi tego, ale musi nauczyć sié jeść rzeczy, które wpływają pozytywnie na nasz organizm.

***

Godzinę później kiedy kończyłam smarzyć ryby, usłyszałam trzask drzwi i wrzaski kilku osób. Zmarszczyłam brwi, chwytając w dłoń nóż. Trochę się przestraszyłam ponieważ nikt normalny nie wbija się do kogoś bez pgytania, a do tego bałam się o mojego maluszka. Wyjrzałam przez próg i prawie dostałam zawału kiedy Justin, John, Matt, Alex i Jai podrzucali Mike'a.
- Czy wy chcecie mu zrobić krzywde? I jakim prawem wchodzicie tu bez puerdolonego zaproszenia!? - Wrzasnełam na cały dom, powodując pisk vałej szóstki. Przyłożyłam zimny noż do czoła ponieważ zniewiadomych przyzyn zabolała mnie głowa.
- Sama zaprosiłaś nas na obiad. - Jai zaśmiał się, ale spochmurniał kiedy ujrzał ostrze w mojej dłoni. - ej kochanie, ale po kij Ci noż? - Zapytał. Pokręciłam głowę bez słowa, wskazują głowę na stół by usiedli.
- Mamusiu co Ci się stało? - Mike spytał kiedy odwróciłam się w stronę kuchni.
- Nic kochanie. Jestem jedynie zmęczona. - Wytłumaczyłam. Nie kłamałam, mówiłam prawdę. Od wczoraj biegam i załatwiam ważne i mniej potrzebne sprawy związane z mieszkaniem, przedszkolem i pracą, którą muszę podjąć w najbliższtm czasie. To dopiero pierwszy dzień bez pomocy rodziców, a ja mam dość. Może za szybko postanowiłam dorosnąć. Może powinnam poczekać jeszcze rok, ale..
- Co Ci jest? - Jai pojawił się obok mnie, wtulając w moje ciało. Objełam go jedną ręką, a drugą nakładałam mizerie.
- Nic, ale mam ochotę spać. - Mruknełam, całując go w czoło. Czy to dziwne, że traktuje go jak brata.
- Zawsze mogę Ci pomóc ok? A teraz dawaj jedzenie. - Uśmiechnełam się delikatnie w jego stronę i podziekowałam.
Razem wyszliśmy z talerzami. Goście siedzieli już przy stole, wciągnięci w jakąś chyba ciekawą dyskusję. Konkretnym zdziwieniem dla mnie było to, że Mike siedział na kolanach Justin'a, bawiąc się jego telefonem. Położyłam przed każdym talerz i usiadłam obok Alex'a, a Jai po drugiej stronie. Nie zdąrzyłam powiedzieć "Smacznego" kiedy Mike i Justin powiedzieli w tym czasie.
- Mamo/Jasmine, ale ja nie lubię ryby. - Każdy zaśmiał się z ich smutnych min, a ja serio nie wiedziałam, że Justin tego nie lubi.
Matt zerknął na Kihn'a, tamten natomiast na Jai. Debile uśmiechneli się w dziwny sposób kiedy Alex schylił się w moim kierunku.
- Tylko się nie denerwuj. - Wyszeptał, ale czułam, że się uśmiechał.
- Wiesz Mike teraz musisz ubłagać mamusie by pozwoliła Ci tego nie jeść. Powiedział Matt. Niby czemu miałam się nie denerwować.
- A ty Justin ubłagaj swoją żonkę. - Dodał John, a ja miałam ochotę jebnąc mu w łep. Wziełam głeboki wdech kiedy pod wpływem wztoku Justina oni znowu zaczeli się szczerzyć.
- John tak serio mam ochotę przypierdolić Ci patelnią na której smarzyłam ryby. A wy dwaj. - Wskazałam na Justina i mojego synka. - albo to zjecie, albo będziecie głodować. To są same ważne dla organizmu składniki. Jeśli chcecie dobrzr wyglądać to smacznego. - Dodałam. Usłyszałam ciche westchnięcie tej dwójki i zaczeliśmy jeść.

***

Po posiłku wyszliśmy posiedzieć na świerzym powietrzu. Nalałam soku każdemu z nas i obserwowaliśmy jak mału bawi się w puaskownicy. Siedziałam obok Justina, który pisał sma-y. Zerknełam na jego ekran i zaśmiałam się w myślach kiedy ujrzałam jego wiadomość.

Do: Nikita
" Wiesz, że Cię kocham więc nie masz o co być zazdrosna "

Pokręciłam rozbawiona głową, opierając się bardziej o leżak. Przymkneła oczy, słuchając głosów moich znajomych.

Justin Pov:

Poczułem jak coś opada na moję ramienię. Spojrzałem w tamtą stronę, a tym czymś okazała się głowa śpiącej Jasmine.
- Zasneła. - Skierowałem się jak najciszej do chłopaków. - Czyli zaczynamy. - Dodałem, chcąc wstać, ale zatrzymał mnie głos Matt'a.
- Stary. My zaczynamy, ty tutaj z nią siedź. Ona się obudzi jak się ruszysz. Masz telefon i piwo, dwie godziny wytrzymasz. - Wytłumaczył. Westchnałem głośno, ale nie miałem zamiaru się z nim kłocić. Miał rację, każdy mój nieprzemyślany ruch i nasz plan pójdzie w chuj.
- Eh dobra, ale małego bierzecie ze sobą. O 8 przy West Street. - Mruknąłem kiedy chłopacy wstali z leżaków. Każdy z nich pożegnał się kiwnięciem głową i wraz z maluchem ruszyli do wyjścia. 
Poczułem wibracje, która powiadomniła mnie o nowej wiadomości.

Od Nikita
" Ty zawsze masz swoje wytłumaczenie. Sam fakt, że wolałeś się spotkać z Jasmine, a nie ze mną, nie świadczy dobrze o naszym związku."

Gorszej hipokrytki świat nie widział. Sama wyszła z jakimś pajacem, a drze morde na mnie. No błagam czy ja mogę cofnąć czas? Po jaki chuj pakowałem się w jakiś zasrany związek. Ja jej nie kocham, prędzej świnie zaczną latać niż ja ją pokocham. Jesteśmy ze sobą cztery dni z czego kłocimy się piąty raz. Kurwa mać, czy to jest normalne w związkach? Jeśli tak, to pierdole tą całą zabawe .

Do Nikita
"Czy ty kurwa nie rozumiesz, że są tu moim kumple i brat? Czy ja mam Ci to na papierze pokazać. Kurwa mać, Nikki daj spokój bo mam powoli dość tego związku."

Z dnia na dzień jest coraz gorzej. Czuje się przywarty do muru przez kilka osób. Pierwszą z nich jest Mike, który naprawdę chce bym był jego ojcem, ale nie potrafię, nie umiem. Potem Jasmine, ona kurwa, ona zaczyna mnie denerwować. Nie wiem nawet czym. Jak tu wróciłem, oczekiwałem reakcji typu " O mój boże, Justin, o mój boże. ". Zamiast tego ona jest zimna jak lód, chociaż wcale nie jestem lepszy. Po naszej zabawie w szpitalu, nie potarfiliśmy się do siebie odezwać, dopiero głupia ryba nam pomogła.
Spojrzałem na Jasmine, ktöra nadal smacznie spała. Sam miałem ochotę zasnąć, noi moge nie?
Przymknąłem oczy, myśląc o mojej własnej krainie.

***

- Justin kurwa wstawaj! - Podniosłem powieki kiedy wrzask brunetki zabrał mnie ze snu. Przetarłem twarz dłonią, patrząc na nią z dołu ponieważ dziewczyna stała przede mną. - Kurwa gdzue są Ci idioci z moim maleństwem!? - Huh jej krzyk na sto procent usłyszało całe USA. Czemu tak kurwa szalejesz kobieto?
- Poszli na plac, możemy do nich dołączyć tylko idź się ogarnij. - Mruknąłem, wstając z leżaka. Byłem spokojny, ale w głębi mną rzucało. Byłem tak strasznie ciekawy efektu naszej pracy i miny Jasmine. Trochę nam zajeło dopracowanie planu, ale ostatecznie wyrobiliśmy się na czas.
- Dobrze wyglądam. - Jasmine mrukneła, wskazując na siebie. Faktycznie, wyglądała ślicznie, ale byt normalnie, zbyt na luzie.
Pokiwałem przecząco głową, dostając w zamian wściekłe spojrzenie brunetki.
- Idż się ubierz tak normalnie, jak dziewczyna. - Warknąłem. Wiem, że musiałem ją jakoś do tego przekonać, a uwierzcie mi, ona nie jest aż tak naiwna jak myślałem. Dziewczyna tupneła wściekła nogą, ruszając w kierunku do domu. No i się udało! Nie zmieniła się. Siegnąłem po telefon odczytując kolejną wiadomość od Nikity.

"Czy ty masz serce? Kocham Cię od malucha i mam prawo być o ciebie zazdrosna tak? Xx"

Kocham Cię od malucha.
Kocham Cię od malucha.
Kocham Cię od malucha...

- Justin, pozwól mu na to. Tu nie chodzi o Mike'a, tu chodzi o Jasmine. Ona będzie szczęśliwa, a ja naprawdę chce dla niej jak najlepiej. Ta niska brunetka jest wspaniała tylko ty musisz to odkryć, wiesz? Kidyś wspomnusz moje słowa. A i pamietaj, oprócz mnie mamy i taty, tylko ona kocha Cię od malucha.

- Chodż debilu! - Warknięcie Jasmine sprowadziło mnie na ziemię. Przymknąłem oczy, wyrzucając moje złe myśli na inny tor. Zerknąłem na Jasmine i.. Kurwa. Miała na sobie długie czarne szpilki i kwiecistą sukienkę, która była przewiązana w pasie czarnym paskiem. Wyglądała idealnie.
- Zrób zdjęcie zostanie na dużej, a teraz ruszaj dupe.

niedziela, 19 kwietnia 2015

08. " New Love? New Love''

Rozdział dzisiaj ponieważ będę w sobotę zajęta.
Tu macie Link to drugiego ff TLK.
Szukam admina na tt nowego opowiadania.
Tu macie oficjalne tt In case @xincasex

PROSZE WAS KOMENTUJCIE BO SZCZERZE TO DAJE MOTYWACJE.
CZYTASZ -KOMENTUJESZ.
KOCHAM WAS I PRZEPRASZAM ZE MARUDZE NOOO XD

Justin Pov

Mineły dwie godziny.
Nie dostaliśmy jakiejkolwiek wiadomość.
Matt i Alex wspierali Jasmine, Jai siedział obok mnie, ale kiedy próbowałem nawiązać rozmowe, kazał mi się zamknąc ponieważ nic nie rozumiem.

Faktycznie, ten idiota nawet nie zna mojej przeszłość więc jakim prawem tak mówi? Czy on myśli, że miałem perfekcyjne życie? Nie, nie miałem. Straciłem dwie ważne dla mnie osoby, ale nikt nie zwraca na to uwagi. Wszyscy mają głęboko w dupie, że już nigdy ich nie zobacze. Nikt.

John wyszedł godzinę temu ponieważ potrzebowali go w firmię, a mi kazał zostać. Nie rozumiem po co tu siedzę?
A może jednak wiesz.
Nie, nie wiem.
Straciłeś ją. Spójrz, Jasmine potrzebuje teraz wsparcia.
A ty jesteś pojebany.
Dobra Justin ogarnij się.

Wstałem z krzesła i skierowałem się do bufetu. Każdy z nas potrzebował kawy, ale nikt nie wpadł na ten inteligentny pomysł by ją kupić. 

Kroczyłem powoli, mijając oddziały. Nie cierpię tego miejsca. Sam zapach przyprawia mnie o mdłości.
Zrobiłem kolejny krok, ale zatrzymał nnie głos pielegniarki.
- Pan Bieber. Miło Pana widzieć. - Przywitała się skiniem głowy, a ja po prostu nie chciałem z nią gadać. Serio, nawet w szpitalu mnie pamiętają.
Huh, a kto by mnie pamiętał. Rozjebałeś sale, więc...
- Dzień dobry. Mi także. - Odpowiedziałem, chowając dłonie do kieszeni.
- Jak się Pan czuję? - Zapytała. Na jej twarzy ujrzałem współczucie, ale nie potrzebowałem tego, bynajmniej nie po rok. Teraz to były tylko wspomnienia o których chciałbym zapomnieć. Mogli by być łaskawi i mi na to pozwolić.
Ja pierdole, jestem niezdecydowany. Raz narzekam, że nikt o tym nie mówi, a jak już zacznie to chce by zamknął morde. Gdzie tu cholerna logika.
- Dobrze. - Mruknąłem. Miałem nadzieję, że ta kobieta da mi święty spokój.
- A co Pan tu robi?-
Nie słyszałaś, że kurwa ciekawość to pierwszy, jebany stopień do piekła.
- Syn przyjaciółki przechodzi operacje, a teraz przepraszam, ale muszę iść. - Oddaliłem się, ale dobrze usłyszałem jak wymamrotała ciche "ironia losu".
Faktycznie, ironia, ale nic na to nie poradzę.

***

Każdemu podałem kawę i wróciłem na swoje wcześniejsze miejsce. Nie siedziałem długo ponieważ już po chwili z sali wyszła mama Jasmine. Wszyscy zerwali się z miejsca, podchodząc do niej.
- Coż za miłe powitanie. - Mrukneła. Zawiesiła wzrok na mojej osobie i zapewne skojarzyła fakty, ale nie skomentowała tego. Następnie jej wzrok padł na córkę, która łkała w klatke Matt'a. - Nie płacz. - Położyła dłoń na jej ramieniu. - Mały miał zapaść. Jego płuco nie było jeszcze wystarczająco zdrowe by mógł samodzielnie, bez inhalacji, która odbywała się dwa razy dziennie, oddychać Jego stan nie był dobry, ale się udało. Jednak musiałam doprowadzić go do śpiączki. - Zakończyła swój monolog.

Dobrze znałem biologię dlatego wiedziałem o co chodziło. Jednak, przerażał mnie fakt, że 5-cio latek miał zapaść. Zerknąłem na reszte, stali, a ich wzrok był nieobecny. Jasmine padła na kolana i jeszcze raz popadła w histerie. Nie miałem ochoty na to patrzeć.

***

- Jeszcze jeden. - Mruknąłem do barmana, który napełnił pustą szklankę przezroczystym napojem i
dolała jakiegoś czarnego płynu. Wieczór w barze, samotnie z alkoholem, najlepsze co może być.
Wypiłem połowe trunku za pierwszym łykiem. Ktoś przesunął krzesło, które znajdowało się obok mnie, a po chwilo dłon tamtej osoby, wylądowała na moim udzie. Odwróciłem głowę. Nikita uśmiechała się w moim kierunku, drapiąc paznokciami moje spodnie.
- Pomóc w czymś słonko? - Zapytałem uprzejmie, oddalając się od jej dotyku.
- Nie. - Zachichotała i podniosła dumnie głowe. Wziąłem drinka do ręki i za jednym zamachem, opróżniłem go. Zeskoczyłem z barowego krzesła. Odwróciłem się plecami do Nikity, ale za nim ządrzyłem cokolwiek zrobić, poczułem jej pulchne, czerwone usta na moich. Uśmiechneła się kiedy ostatecznie postanowiłem nie odsuwać się. Nie całowałem nikogo od dłuższego czasu. Czułem dreszcze jak i pragnienie bliskość. Potrzebowałem tego.
Musisz dać komuś szanse.
Położyłem dłonie na jej biodrach, przybliżając nasze ciała bliżej siebie. Zaczeliśmy całować się w dość agresywny sposób kiedy mój język dotknął jej podniebienia. Chwyciłem jej uda, unosząc ją do góry, tak by oplątła mnie w pasie. Jej palce zaczeły bawić się moim włosami.
Raz się żyje.
- Bądź moja. - Wyszeptałem między pocałunkami.

***

Na drugi dzień wraz z Nikitą, szliśmy szpitalnym holem do Mike'a, trzymając się za ręce.
Jeśli nie zrozumieliście, wczorajszy wieczór sprawił, że jesteśmy razem. Dziewczyna od czasu do czasu zadawała mi głupie albo po prostu zbędne pytania.
- Justin, po co my tam idziemy? - Mrukneła, chowając kosmyk włsów za ucho.
Daj.mi.spokój.
- Mike miał wczoraj operacje, chce go odwiedzić. - Mruknąłem. - Nawet nie wiem czy się wybudził ze śpiączki. - Dodałem. Byłem sobą zawiedziony. To niby obce, denerwujące dziecko, ale jednak kiedy nazywa mnie tatą, czuję się lepiej. On strasznie przypomina mi Ethana, może dla tego z dnia na dzień zgodziłem się na naszą umowę. Był chyba najszczęśliwszym dzieckiem na świecie gdy mógł ze mną przebywać. Uśmiechał się jak szaleniec kiedy reagowałem na "tato". Co ja robię? To nie jest normalne. Znam go dwa tygodnie, a przywiązałem się do tego małego brzdąca.
Na swoją obronę!
Gdybyście spędzili z nim zaledwie kilka godzin, pokochalibyście go.

Zatrzymaliśmy się przed salą. Przez szklane drzwi ujrzałem John'a ,który stał oparty o ścianę. Był wpatrzony w Jasmine, która spała obok małego na łóżku, chyba spała. Chwyciłem za klamkę i otworzył drzwi, przepuszczając Nikite w drzwiach, jak wypadało. Czułem się niekonfortowo kiedy John, bez przywitania, zerknął na nasze splecione dłonie. Pod wpływem delikatnego huku jaki towarzyszył przy zamykaniu drzwi, Jasmine odwróciła się w naszą stronę. Tak jak mój brat, pierwsze na co zwróciła uwagę to moja dłoń. Przeklnąłem w myślach na siebie, że wpadłem na tak głupi pomysł, by przyprowadzić ze sobą szatynkę.
Cholera.
- O mój boże. Skarbie wyglądasz strasznie. - Ciemnowłosa musiała skomentować wygląd Jasmine. Przyjrzałem się jej. Wcale nie wyglądała strasznie. Prawda miała opuchnietę, czerowne oczy, rozczochrane włosy, makijaż był na całej jej twarzy, a usta przypominały siny kolor, ale nie wyglądała źle, nadal była śliczna.
- Gdybyś siedziała tu od 17 godzin, też nie wyglądała byś jak pierdolona księżniczka fiona za dnia. - Warkneła, wstając z łóżka by związać włosy w koka. Nadal stałem cicho, ale nawet nie wiedziałem co mam powiedzieć. - Mike obudził się w nocy i pytał o Ciebie, Justin. - Jasmine dodała, podchodząc do John'a i prosząc go by przyniósł jej jedynie kawe, kiedy zaproponował całe śniadanie. Puściłem dłoń Nikity by usiąść na krześle obok łoża malucha. Spał słodko odwrócony w moją stronę. W jego prawej dłoni była wbita kroplówka, a do klatki piersiowej przyczepione były te dziwne kółeczka dzięki, którym maszyna pokazywała bicie jego serca.
- Dlaczego miałby pytać się o mojego chłopaka, co? - Moja kochana dziewczyna (Mam nadzieję, że czujecie ten sarkazm), zapytała, tupiąc nogą o podłogę.
Dlaczego nie możesz się zamknąc?
- Bo mały uważa mnie za swojego tatę, ponieważ bardzo mu go przypominam. - Wytłumaczyłem, wpatrując się w spokojną twarz mojego małego Mike'a. Nikita olała po całości moją odpowiedź, a jedynie zawiesiła się na mnie, chowając głowę w mojej szyi.
- Przyniosłem Ci także kanapki bo od wczoraj tylko palisz. - John warknął w stronę Jasmine, ale w ten opiekuńczy sposób kiedy ponownie pojawił się w sali.

***

- Tata? - Cichy głosik przerwał naszą wspolną rozmowę z resztą, dwie godzinu później. Zerknąłem na Mike'a, który otworzył oczy, rozglądając się po sali.
- Tak? - Spytałem, siadając obok niego. Mały próbował odpiąć od siebie urządzenie by móc wstać, ale przeszkodziłem mu w tym. - Musisz mieć to na swojej wyrobionej klacie stary. - Zaśmiałem się, czochrają go po głowię. Brunet uśmiechnął się w moją stronę, wyciagąjąc ręce bym wziął go na kolana i tak zrobiłem.
- Tato, ale to nie wygodne. - Mruknął, wypychając dolną wargę do przodu. Ułożył głowę na mojej klatce, wysyłając buziaka w stronę Jasmine, która pokazała jak go chwyta. - Mamo, co to za Pani? - Zapytał, spoglądając na Nikite, która była, na rzut oka, zirytowana naszym zachowaniem. Oplątłem Mike'a w pasie i położyłem podbródek na czubku jego głowy.
- To moja dziewczyna. - Powiedziałem i szczerze, czułem się dziwnie, wypowiadając te słowa. Maluch w ekspresowym tempie obrócił się w moją stronę, marszcząc brwi.
- A co z mamą? - Pisnął i zszedł z moich kolan. - Mama nie powinna być sama. - Dodał, wchodząc pod kądre. Zakrył się nią po samą szyje, odwracając się przodem do ściany, tym samym tyłem do nas.
Nie dał nam nawet szansy by cokolwiek mu wytłumaczyć o ziastniałej sytuacji kiedy warknął.
- Nie chce z wami gadać. Idzcie sobie.
- Mike kochanie. - Zaczeła Jasmine, kucając obok nas. - Tatuś kocha Nikitę. - Kocha, kobieto ja ją prawie nie znam, właśnie to czemu z nią jestem? -I dzięki niej będzie szczęśliwy. Ja jestem najszczęśliwsza z nas wszystkich. - Dodała, a mały spojrzał na nią smutnym wzrokiem. - A wiesz dlaczego? - zapytała, przyciągając moją uwagę w największym stopniu. - ponieważ mam wspaniełego synka, który posiada najzabawniejszą rodzinę na świecie. Mój kochany synek ma niesamowitego i kochanego tate. - Niesamowity i kochany. Masz o mnie takie zdanie? - Cholernie głupiego wujka Jai'a, nieznośnych wujków czyli Matt'a i Alex'a, a także troszczącego się o nas John'a ,który także jest twoim wujkiem. Nie zapomnijmy o babci, która Cię zastrzeli przez strach jaki nam wczoraj zafudowałeś. - Zaśmiała się, całując jego czoło.

***

Jasmine Pov:

Mike zasnął wtulony w misia którego dostał kilka godzin temu od Jai'a. Mój przyjaciel jednak nie mógł długo zostać ponieważ po kłótni z Justin'em, został wywalony ze szpitala. Jai zaczął wrzeszczeć na Justin, że ten nie potrafi kupić swojemu, cytuje, "rodzonemu synowi", zabawki. Debil chyba za bardzo wkręcił się w tą szopkę. Po słowach szatyna, Justin, moim zdaniem, wpadł w szał. Na moje szczęście przyszła pielęgniarka i miło poprosiła Jai'a, jego ponieważ Justin jest uważany za ojca adopcyjnego od kiedy Mike nie chcący nazwał go tak przy lekarzu, o wyjście jednk tylko ochrona poradziła sobie z jego charakterem.

Nikita pożegnała się z nami kilka godzin temu. Nie obeszło się bez kłótni zakochanych ponieważ Justin chciał zostać .

Nawet nie wyobrazicie sobie jaki szok przeszłam kiedy zobaczyłam ich rano, za rękę. Nie wiem czemu, ale poczułam się tak źle i bezwartościowo. Przez kilka pieprzonych lat walczyłam o jego miłość do mnie, a mojej przyjaciółce udało się to zrobić w jeden wieczór. Jestem aż tak beznadziejna? Czego mi do kurwy brakuje? Wyglądamy prawie identycznie, tylko ona woli ubierać się jak tania szmata, a ja jak najwygodniej. Może jestem grubsza, mam za małe piersi, zbyt płaski tyłek? Nie wiem kurwa, po prostu nie wiem. Co mnie obchodzi ich związek?
A co jeśli nadal ten cholerny gnojek coś dla mnie znaczy? Co jeśli nadal go kocham?

- Przestań tyle myśleć bo się przegrzejesz. - Odwróciłam się w stronę Justin, który niósł dwie kawy. Uśmiechał sie delikatnie kiedy podarował mi plastikowy kubeczek z czarnym płynem.
- Nie przegrzeje się. - Odpowiedziałam, a następnie wziełam łyk napoju. Natychmiast odłożyłam go na stolik i wstałam kiedy oparzyłam się w jezyk. Śmiech Justin'a rozniósł się po sali. Czas przestał gnać kiedy ten zapomniany dzwięk dotarł do mnie. Był czymś czego mogłam słuchać o każdej porze dnia, w każdym humorze, a nawet w najgorszych momentach mojego życia.
- Dupek? - Spytałam ironicznie, pokazując mu środkowy palec.
- Dupek. - Zgodził się, wytykając język w moją stronę. Zaśmiałam się z jego zachowania by po chwili podejść do niego. Wykonałam gest jakbym chciała kopnąć go w brzuch. Brunet chwycił moją nogę, powodując utratę równowagi przez co upadłam z hukiem na ziemię, a ten idota zaraz poleciał na mnie. Na szczęście w pore wyprostował dłonie więc omineło nas uderzenie naszych twarzy. Powinnam być wściekła, ale tak po prostu wybuchnełam śmiechem. Czułam się jak za czasów dzieciństwa kiedy próbowałam za wszelką cenę zbliżyć się do tego pacana i zazwyczaj lądowaliśmy w takieej pozycji.
- Idiotka.
- Palant.
- Zołza.
- Debil.
Po naszej krótkiej wymianie zdań, Justin zaczął mnie łaskotać, a ja nie miałam pojęcia skąd u niego nagle ta sympatia. Śmiałam się najgłośniej jak potrafiłam. Piszczałam jak pięcioletnia dziewczynka.
- Bawicie się beze mnie? - Przestaliśmy kiedy usłyszeliśmy piskliwy głosik mojego aniołka.

NOWE OPOWIADANIE

Hej :)
Ostatnio strasznie dużo pomysłów wbiło mi się do głowy i postanowiłam pisać kolejne FF. Oczywiście mimo, że będzie ich dwa, nic się nie zmieni :)
Chciałam was na nie zaprosić :)
O to link The Last Kiss.

"A teraz? Stoję przed komisariatem. Trzymam broń w ręcę a po moich policzkach płynął słone łzy. Gdyby tylko komisarz wiedział co się szykuje. Odwróciłam się do tyłu, nikogo nie było. Zostawiłam ich w nie wiedzy. Zostawiłam siódemkę osób, która sprawiła, że moje życie stało się lepsze. Jednak oni nie mogą mi teraz pomóc. Wychował ich Manhattam, a mnie ulica. Czas pkazać światu, że 16 dzielnica także zasługuje na szacunek. Zasługuje na ich pomoc, a przez Stanela nie mogą poczuć szczęścia.''

A i mam pytanie :)

Czy jest ktos chetny do prowadzenia konta na Twitterze tego Fanfiction jak i Fanfiction do The Last Kiss. Jeśli to ty napisz to w komentarzu albo do mnie na TT @ilysirkidrauhl

Do soboty ✌

sobota, 18 kwietnia 2015

07. "I can't"

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Sa 100 wejsc na jeden rozdzial a 10 komentarzy :)))

Rozsylajcie mojego bloga! Kocham was.
Rozdzial niesprawdzony.

- Jak to nie możesz się nim zająć? - Wrzasnełam w stronę mojej matki, tydzień później kiedy miałam wychodzić do szkoły.

Dwa dni temu obiecała mi, że zaopiekuje się małym. A teraz bezszczelnie się tego wypiera. Niby co ja mam kurwa zrobić. Moi bracia pracują tak jak i Jai. Justin i John siedzą w domu, ale wątpie, że będą chcieli z nim siedzieć.
Mike mimo naszej rozmowy nie przestał nazywać młodszego Bieber'a, "tatą". Doszliśmy do wniosku, że może tak mówić, ale nie przy obcych. Justin olewa to, a mój synek mimo wszystko, czuje od niego chłód.

- Normalnie. Nie jestem niańką. - Odpowiedziała tym samym tonem. Posłałam jej groźny wzrok, a następnie trzasnełam drzwiami by po chwili biec na górę.

Mike nie spał od godziny, więc kazałam mu się ubierać, a sama wyjełam telefon, wybierając numer John'a.
Odebrał po pierwszym sygnale. Nie zdąrzył nic powiedzieć ponieważ wolałam nie tracić czasu.
- Proszę Cię, zajmnij się dzisiaj małym jak będę w szkole. - Nie wiem czy mnie zrozumiał, ale miałam nadzieję, że tak.
- Jasne.. - Jego głos był zaspany. Mruknał kilka razy coś czego nie usłyszałam by po chwili się rozłączyć.

***

- Dziękuje, dziękuje, dziękuje. - Mówiłam tylko jeden wyraz na okrągło, przytulając John'a. Mały zasnął w aucie więc ułożyliśmy go na kanapie. - Jestem twoją dłużniczką. - Dodałam i cmoknełam go w policzek.
- Zostawcie te czułeś na kiedy indziej. - Justin pojawił się w kuchni. Był w szarych dresa, które zwisały na jego biodrach. Spojrzałam na klatkę piersiową chłopaka. Byłam pełna podziwa. Był dobrze zbudowany, a jego ramiona były pokrytę tatuażami. Jeden z nich także znajdował sie na klatce. Był to krzyż, a obok niego jakieś rzymskie liczby. Chciałam mieć kiedyś podobny wzór, ale zrezygnowałam kiedy tylko zobaczyłam igłe.
- Gapisz się. - Szatyn mruknął, wymiając mnie by zrobić sobie kawę.
- To bardzo możliwe. - Zaśmiałam się. Przytuliłam jego plecy co spowodowało paraliż jego ciała, chyba. " Dzień dobry. " Wymamrotałam i odsunełam się od niego. Cóż, nikt nie powiedział, że muszę darzyć go nienawiścią. Może miałam do tego powody, ale to była ich decyzja i nie miałam na nią wpływu. Uśmiechnełam się kiedy Justin mruknął krótkie powitanie.
- Dobra, ja uciekam do szkoły. - Mruknełam, wypychając dolną wargę do przodu.
Nie miałam ochoty tam iść. Patrzeć na te fałszywe mordy i słuchać ich bezsensownych rozmów.
Nauczyciele są w miarę normalnie, ale uczniowie to porażka. Ta klasa zasługuje na miano plastików, przysięgam. Można z ich twarzy tapetę zbierać łopatą. Nie rozumiem ich. Raz na jakiś czas się pomalować by cera była ładna, ale nie, one wolą nałożyc kilogramy na pysk. Uważają, że są piękne ponieważ faceci je pragną. Mężczyzni z naszej szkoły liczą jedynie na ich tyłki, nic więcej.

John cmoknął moje czoło kiedy opuściłam ich dom.

***

Ostatnia lekcja, ostatnia. Gapiłam się na zegarek jak w najlepszy obraz. Myślałam, że w magiczny sposób przesunę strzałki o kilkanaście minut by w końcu móc wrócić do mojego aniołka. Moja przyjaciółka siedziała obok mnie, notując wszystko co mówił nauczyciel. Rozejrzałam się po sali. Większość laleczek, przyglądała się w lusterku, a inne spoglądały na swe czerwone pazurki. Chłopacy albo spali albo byli myślami w innej galaktyce. Jedynie Daniel spoglądał w moją stronę, posyłając mi od czasu do czasu oczko.
Zaczeliśmy się na siebie patrzeć i robić głupie miny, ale nie wytrzymałam kiedy ten idiota zrobił pysk świni. Razem wybuchneliśmy śmiech, a pan od matematyki spojrzał w naszą stronę.
- Jasmine, Daniel co jest tak śmiesznego w funkcji kwadratowej? - Zapytał, a ja ponowniw się zaśmiałam. Oby dwoje wstaliśmy by udzielić mu odpowiedzi. Spojrzałam na tablice, szukają jakiegoś wyjścia, ale to było zbyt trudne. Zerknełam na mojego kumpla, ukrywając uśmiech.
- Bo ten.. - Zaczał - Są w życiu momenty, które sprawiają, że masz ochotę się zaśmiać i w tym wypadku właśnie tak było. - Blondyn wytłymaczył oficjalnym głosem. Puknełam się w głowę z powodu głupoty tego wspaniałego chłopaka.
- Pani Jasmine? - Nauczyciel skierował się w moją stronę.
- I właśnie z powodu tych momentów.. Nie no serio, nie chce Pan znać powodu. - Wyjaśniłam, siadając na krzesło. Pan już tego nie skomentował. Machnął jedynie ręką, powracając do tematu lekcji.

***

Wyszłam ze szkoły wraz z Danielem i Nikitą, która upierała się, że mnie odprowadzi. Nie cieszyłam się zbytnio jej propozycją ponieważ kurwa jestem autem i niby jak ona ma mnie odprowadzić? Będe musiała z nią pojechać po małego i zawieść tą żmije do jej domu.
- Jakie plany na 18-te urodzinki? - Moja przyjaciółka zapytała kiedy staneliśmy na dole schodów. Zastanawiałam się nad nimi, ale ostatecznie zdecydowałam, że nie chce żasnej imprezy. Spędze czas z Jai'em i Mikem, oglądając jakieś komedie, a następnie pójdziemy spać i tyle.
- Żadnych. - Mruknełam. - Nie chce tego świętować. Dzień jak co sszień, nic specjalnego. - Dodałam. Dziewczyna zrobiła kwaśną minę, ale zostawiła to bez komentarza, natomiast Daniel zaczął swoj wykład na temat " Ale to są 18-tw urodziny". Poczułam wibrację w kieszeni więc wyjełam telefon. Zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam nieodebraną wiadomość od Justin'a.

Od Justin

" Spójrz do tyłu"

Odwróciłam głowę i pierwsze co zobaczyłam to zachwycone dziewczyny i facetów z podziwem na twarzy. Nie musiałam długo się zastanawiać o co chodzi bo po chwili zobaczyłam go. Stał oparty o swoje czarne audi R8. Miał na sobie czarne, zwisające rurki, czerwoną podkoszulkę i na to czarną kamizelkę. Jego oczy były zakryte okularami przeciwsłonecznymi, a włosy pozostawił w nieładzie przez co opadały mu na czoło, tworząc mini grzywkę. Obok mojego przyjaciela stał mój mały synek. Był strasznie podobnie ubrany do Bieber'a, ale on miał biała bluzkę. Uśmiechnełam się mimowolnie i powoli ruszyłam w ich stronę. Moi znajomi szli za mną, a jedyne co rzuciło mi się w oczy to niezadowolona mina Nikity.
Przepychałam się przez tłum, aż w końcu dotarłam do tych idiotów.
- Niezłe widowisko Romeo! - Wrzasnełam, śmiejąc się. Chłopak uśmiechął się w moją stronę, podnosząc okulary do góry. Uśmiechnał się delikatnie, wyciągając rękę, w moją stronę. Zmarszczyłam brwi, ale on jedynie wysłał mi proszący wzrok. Nie rozumiałam gp, ale dwlikatnie chwyciłam jego dłoń. Brunet pociągnął mnie w swoją stronę, przytulając do swojej klatki. Cmoknął mnie w policzek, a ja byłam zupełnie zdezorientowana.
- Ratuj, boję się jej. - Zaśmiał się cicho, poprowadzając mój wzrok na wysoką blondynkę. Odsunełam się od chłopaka, biorąc mojego małego aniołka na rączki.
- Cześć mój mały bad boy'u. - Powiedziałam, całując jego oba policzki.
- Mamo, puść mnie, ludzie patrzą. - Wyszeptał i zeskoczył na ziemię, stając obok bruneta w takiej samej postawie. Zmarszczyłam czoło bo co Justin zrobił z mojego kochanego synka w jednej chwili. Zq nim zdążyłam pomyśleć tamta blondi podeszła do mnie, wypychając klatkę do przodu.
- Co ty myślisz, że odpierdalasz z moim byłym? -Warkneła, pstrykając paznokciami o siebie. Zaśmiałam się ponieważ dobrze mnie znała, a i tak stanęła mi na drodze. Proszę nasz Bieber miał dupe do ruchania.
- Stoi ze swoim chłopakiem i synkiem. - Zamiast mnie odpoweidział Justin. Wiedziałam, że po prostu chciał się jej pozbyć, a ja musiałam poznać powod tego.
- Kochanie, wiesz, że jak wypchniesz klatke to twoje piersi nie będą większe, prawda? - Warknełam, robiąc krok w jej stronę. Czułam na sobie zszokowane miny każdego obecnego człowieka na plavu. Byli na 100% zaskoczeni wiadomością o moim synie i chłopaku. Hej! Ja sama nie byłam przygotowana. - Radzę Ci spierdalać bo nie ręczę za siebie. - Dodałam najciszej jqk potrafiłam by tylko ona mogła mnie usłyszeć. Nie mineła minuta, a poczułam łaskotanie na policzku spowodowane jej uderzeniem. Parsknełam i w jednej sekundzie uderzyłam ją tak mocno, że jej twarz przekreciła się na bok. Wszyscy zamilkli, a ja jedyne co usłyszałam to pisk Mike'a. Momentalnie podeszłam do niego, biorąc jego ciało w objęcia. Justin stał i gapił się przed aiebie. Zapewne kalkulował to co się właśnie wydarzyło. Jestem pewna, że się tego nie spodziewał. Jeszcze kilka lat temu bałam się pajączków, a teraz... Boję się dwóch rzeczy, miłosci i straty bliskich.
- Wsiadajcie. - Justin odezwał się jako pierwszy. Posłuchałam się go. Nie miałam po co sprzeciwiać się jwgo decyzji.

***

- Mike idź do wujka, a ha pofadam z mamą, dobrze? - Bieber ukucnął i wskazał małemu drogę do ogródka.
- Jasne. - Usiadłam na kanapie, wyjmując telefon. Miałam kilka wiadomości na naszej grupie zheby więc postanowiłam je przeczytać.

Daniel: Suko, zagranie pierwsza klasa.
Nikita: To kurwa nie było fair. Jassic co się z tobą dzieje? Nie poznaje Cię! *emoji diabełka"
Daniel : Oh Nikita, morda. Dobrze zrobiła więc na chuj się wpierdalqsz. Jasmine jesteś najlepsza! *emoji kciiuka*

Zaśmiałam się i wysłałam im serduazko . Spojrzałam na Justin'a, który siedział naprzeciwko mnie.
- Nie musiałaś jej uderzyć. - Warknął, wyrzucając ręcę do góry.
- To ona kurwa zaczeła! - Odpowiedziałam tym samym tonem.
Co i teraz to moja wina, tak?
- Mogłaś ją olać.
- Oh oczywiście. Sam się jej bałeś, a teraz będziesz bronił tą sukę? - Zapytałam, wstając co wcześniej uczynił brunet.
- Kurwa Jasmine! - Wrzasnął, robiąc krok w moją stronę. - Daj spokój. Po prostu myślałem, że będzie inna reakcja, ok? Nigdy nie byłas pierwsza do bójkę. - Dodał, a ja stałam patrząc na niego zamazanym wzrokiem.
On mnie nie zna. Nigdy nie znał mnie na tyle, że potrafiłby mnie zrozumieć. Kochałam go całym moim malutkiem sercem, ale on faktycznie na to nie zasługiwał. Był egoistą i nadal jest.
- Nie jestem już tą samą łamagą co kilka lat temu. - Mruknełam. Czułam się źle, że z powodu tego gnojka udezryałam niczego winną dziewczynę. - Zakończ...
- Jasmine! Mike zemdlał!- John wbiegł do salonu, trzymając mojego aniołka na rękach.

Justin Pov.

Siedziałem na krześle przed salą operacyjną. John uderzał ręką w ściane, obwiniając się o utratę przytomności małego. Jasmine była skulona w kącie, a po jej policzkach płyneły łzy.
Nie mamy żadnych informacji od lekarzy, a mama Jasmine postanowiła, że sama zajmię się operacją, która właśnie trwa od 15 minut. Jai, Matt i Alex zjawią się odrazu po pracy.
Wstałem z krzesła i podeszłem do mojego brata. Chwyciłem jego ręcę. Spojrzał na mnie, ale momentalnie opuścił głowę.
- Stary uspokój się, ok? Zaraz rozwalisz szpital. Idź zapalić. - Mruknąłem. Wolałem by nie był przy rozmowie z Jasmine. Oby dwoje są dziwnie przywiązanu do tego szkraba. Jak można po tygodniu pokochać jakieś obce dziecko?
John powoli wyszedł na korytarz, ale za nim otworzył drzwi i zerknął na dziewczynę, a po jego policzku spłyneła łza. O to chodzi... Obwinia się debil nawet o stan brunetki.

Po cichu usiadłem obok ciemnokiej i chwyciłem jej dłoń w swoją. Nie zareagował na mój dotyka. Gapiła się przed siebie, a jej twarz była blada jak ściana.
- Będzie dobrze. On jest silny jak na 5 latka. Da radę. - Mruknąłem. Czułem się nie swojo, pocieszjąc ją, zwłaszcza po naszej małej wymianie zdań w domu. Brunetka położyła głowę na moim ramieniu, a ja objąłem jej ciało ramionami. Łkała cicho co chwilę pociągając nosem.
- Jak go stracę. - Zapłakała. - Umrę razem z nim. Nie pozwole mu być z Bogiem sam na sam. - Dodała, a powaga wjej głosie, przeraziła mnie.
Czy byłaby do tego zdolna.

niedziela, 5 kwietnia 2015

06. "I would hug you, mom"

Teraz tak, najlepiej przeczytajcie do konca ok?
Napisalam, ze rozdzial bedzie co sobote i jak widać pojawił się.
Prosiłam także byście nie pytali sie kiedy kolejny.
Mam szkole i zagrozenie z matmy takze duzo czasu spedzamna nauce. Mam przyjaciol i chce z nimi spedzac czas. Mam rodzine ktora tez jest dla mnie wazne. Nie mam zamiaru spedzac kazdej wolnej godziny od nauki na pisanie.
KOMENTUJCIE LADNIE PROSZE. CHCIALABYM ZNAC WASZE ZDANIE OK? TO NAPRAWDE MOTYWUJE.
DZIEKUJE BARDZO LUNIE BLOOM ZA OSTATNI KOMENTARZ, JESTES KOCHANA!

John Pov:

Siedziałem z Jai'em u nas, na kanapie, czekając na Jasmine z małym by Justin mógł ich zabrać. Szczerze to nie wiem czemu Mike nazywa go ojcem, ale chce by mój młodszy braciszek oddał mu całe swoje serce.

Od tamtego feralnego momentu zamknął się na dziewczyny jak i dzieci. Możecie mi uwierzyć, ale kiedyś Jazzy i Jaxo byli dla niego wszystkim. Codziennie zabierał ich gdzie mógł, a teraz ja przejąłem ten obowiązek.

Wiem także, że wystarczy go podpuścić, a on zrobi tak jak mu zagrasz. Nadal jest mimo wszystko naiwnym dzieckiem, no może już nie dzieckiem.

Widać, że go wkurwiam swoim nastawieniem, ale nie mam innego pomysłu by w końcu coś dotarło do jego zasranej główki.

- To nie wypali. - Mruknął Jai, patrząc na swoje dłonie. On o wiele bardziej przejmował się naszym planem niż ja. Nigdy w życiu nie okłamał Jasmine, oprócz kontaktu z Justinem o którym ona nadal nie wie. Rozumiem go, ale jeśli chce jej szczęścia to musi mi pomóc.
- Wypali tylko przestań się zadręczać, to dopiero pierwszy dzień. - Powiedziałem, podając mu piwo na rozluźnienie. Ja nie mogłem pić ponieważ będę dzisiaj kierowcą.
- Właśnie! Pierwszy dzień, a ja czuję się jak przestępca. - Szatyn warknął w moją stronę, chowając głowę w dłoniach. Było mi go szkoda. Zawsze był poukładany i szczery. Trzymał się słów swojej opiekunki z ośrodka i za to powinnien być szanowany. Żył bez rodziny i miłości, a znalazł się na szczycie w USA.
- Ja nie dam... - Nie zdąrzył dokończyć ponieważ Justin wszedł do salonu z brunetką i małym. Spojrzeliśmy na siebie, układając w głowie jakąś wymówkę wrazie w. Jasmine spojrzała na nas, a następnie podeszła do Jai'a. Odsuneła jego twarz od dłoni i usiadła na jego kolanach.
- Co to jest? - Mrukneła w jego szyje. Posłałem mu wzrok typu "zamknij mordę", a sam jak tchórz, unikałem jej wzroku.
Faktycznie John to nie jest chyba najlepszy pomysł.
- Nic misia. Jedźcie i bawcie się dobrze. - Wymamrotał, całując jej policzek. Dziewczyna ucałowała jego czoło i to samo zrobiła z moim. Uśmiechnąłem się w jej kierunku.

Kiedy opuścili dom, zerknąłem na Jai'a, który był myślami w innej galaktyce.
- Dobra stary! - Położyłem dłoń na jego ramieniu. - Idziemy im pomóc albo bynajmniej pooglądać.

***

Justin Pov

Siedziałem na sali kinowej obok Mike'a, który był po mojej prawej stronie i Jasmine, która była po mojej lewej. Wspólnie wybraliśmy bajkę "Pingwiny z Madagaskaru". Kochałem to oglądać z moim rodzeństwem, więc stwierdziłem, że to nie jest wcale taki zły pomysł.
Podałem małemu cole, a sam wziąłem łyk sprite. Ułozyłem rękę na oparciu i położyłem policzek na otawartej dłoni.

Byłem zmęczony dzisiejszym dniem. Chodziliśmy ponad 2 godziny po sklepach by wybrać dla Mike'a ubrania. Było cholernie ciężko ponieważ brunetka nie miała twgo gustu co maluch. Myślałem, że nigdy nie wyjdziemy z galeri. Jednak kiedy mały zerknął na moją bluzę z napisem "Swag" i czarne lekko opuszczone spodnie, stwierdził, że chce si ubierać tak jak ja.
Cóż ma chłopak gust. Zabrałem ich do moich ulubionych sklepów i bez przeszkód kupiliśmy to co wpadło nam w oko.

Zaśmiałem się cicho kiedy zobaczyłem tych pajaców, wchodzących do sali. Jasmine szturchneła mnie w łokieć.
- O co chodzi? - zapytała szeptem. Była pochylona w moją stronę. Czułem jej gorący oddech na moim uchu i policzku . Poprawiłem się na siedzeniu bo mimo wszystko to było pociągające. Uwierzcie mi, facetowi nie potrzeba wiele by mogł się podniecić.
- Idioci w trzecim rzędzie. - Mruknąłem. Dziewczyna spieła mięśnie. Chciała wstać, ale w pore chwyciłem jej ręke. Kiwnąłem głową by usiadła, a sam wyjąłem telefon z kieszeni.

Do Jai, John.
" Jeszcze chwila, a wam wykurwie. Nie macie nic ciekawego do roboty tylko łazicie za nami jak jakieś FBI"

Wysłałem wiqdomość, a po pięciu minutach, chłopacy jak najciszej ulotnili się z sali.

***

Wyszliśmy na zewnątrz, a raczej ja i Jasmine ponieważ Mike znajdował się na moich ramionach. Trzymałem jego małe nóżki, a on obejmował moją szyje, rękoma. Powoli ruszyłem w stronę plaży.
- Justin, auto jest po drugiej stronie.- Jasmine mrukneła, wskazując na parking. Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na nią z uniesionymi brwami.
- Nie jestem aż tak głupi. - Zaśmiałem się. - Chce usiaść na piasku i na poważnie pogadać z małym na temat "taty". - Wytłumaczyłem.

Tak, zdecydowałem, że musimy pogadać. On powinnien zrozumieć, że nie może mówić do mnie tato. Nie jestem z nim związany, a znamy się od dwóch czy trzech dni. To nie jest zbyt odpowiednie.
On jest warty taty, który będzie go uczył, zabierał na wycieczki i wychowa go na mądrego, i odpowiedzialnego mężczyzne.

Usiedliśmy na plaży, a mi zabrakło języka w buzi, by cokolwiek powiedzieć.
Z jednej strony bałem się jego reakcji. Nie chce go zranić w żaden sposób, naprawdę.
- Mike. - Brunetka zwróciła się do chłopczyka. - Razem z Justinem, doszliśmy do wniosku, że nie powinieneś nazywać go tatą. - Dodała. Mały spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, ale uśmiech gościł na jego ustach. Pokiwałem głową, oblizując wargi.
- Justin baaaardzo przypomina tatusia. - Mike mruknął, bawiąc się palcami. Zawiesiłem na nim wzrok, czekając na dalszą wypowiedź. Co jak co, ale mnie zaciekawił. - Tatuś miał tyle samo lat ile ty, kiedy Bozia zabrała go do siebie. Miał takie same włoski tylko o wiele jaśniejsze. Jego oczy były mniejsze niż twoje, ale tego samego koloru. Zawsze śmieliśmy się, źe ukradł...hm jak to się nazywało, noo. O! Mam fabryke czekolady i wlał ją do oczu. To było zabawne. Macie duuuużo wspólnego.- Wyjaśnił, patrząc na morze.
Nigdy w życiu nie spodziewałbym się takiej wypowiedzi po małym dziecku. Przypominam mu ojca, kurwa mać. On musi za nimi tęsknić. Żyć bez rodziców jest ciężko.

Ja żyłem bez nich. Zawsze bardziej interesowali się moim rodzeństwem. Ja byłem dla nich jak powietrze. Nawet nie przychodzili do mnie do szkoły, kiedy miałem występy muzyczne. Uważali, że powinnienem grać w kosza albo piłke. Owszem, byłem w tym dobry, ale nigdy do tego stopnia, żeby mama i tata byli dumni. W rodzinie Bieber'ów byłem piątym kołem u wozu, czyli nikim kto zasłużył na szczęście.

***

Otworzyłem drzwi i najciszej jak mogłem, wszedłem do domu. Światła były zgaszone więc albo John śpi albo gdzieś wyszedł. Stawiałem maleńkie kroczki ponieważ od nadmiaru alkoholu w organiźmie, nie czułem się na siłach. Po tym jak odwiozłem ich do domu, pojechałem na impreze, ostrą impreze.
Nie miałem ochoty iść do pokoju, więc usiadłem na schodach i przymknąłem oczy.

***

Potrafiłeś powiedzieć mi w twarz,
Że nie jestem wart, tego co mam.
Byłeś wpatrzony w każdego, ale nie we mnie.
Śmiałeś się kiedy ja, jak cienias płakałem w pokoju.
Twoje słowa mnie raniły, ale wolałem zamknąć się by móc iść.
Iść jak najdalej od Ciebie i twojego poukładanego życia. *TEKST WYMYSLILAM SAMA. TEN NA DOLE TAKZE WIEC JAK MOZESZ NAPISZ CO O NIM SADZISZ. BTW TAKIE MOJE TEKSTY PIOSENEK BEDA CZESCIEJ W ROZDZIALACH"

- Justin, chodź spać. Jesteś pijany i zaczynasz znowu się załamywać, a nie chce patrzeć jak płaczesz. - John przerwał śpiew Justina i chwycił go za ramiona by następnie powoli wnieść do pokoju.

Nienawidził siebie za to, że nigdy nie przejmował się swoim bratem. Obwiniał się o jego stan psychiczny. Nie mógł znieść widoku jego braciszka w takim stanie.

Justin śpiewał dalej, a łzy świeciły w jego dużych czekoladowych oczach, pełnych smutku i nadzieji.

Obiecałaś, że się zmienisz, ale zdajesz sobie sprawę, że to były chore puste obietnice.
Marzyłem by znaleźć się w twoich matczynych ramionach.
Chciałem poczuć to co czuła reszta twoich dzieci.
A wiesz co?
Najzabawniejsze jest to, że kochałem Cię.
Uwielbiałem patrzeć jak gotujesz czy sprzątasz.
Widziałem w tobie najwspanialszą kobietę, mimo moich słonych łez, płynących przez Ciebie.**

***

Jasmine stała na balkonie, paląc papierosa. Łzy płyneły po jej policzkach kiedy wspomnienia uderzyły w nią jak największy kamień.
Dokładnie pamiętała płonący dom i cichy płacz. Wbiegła do niego mimo sprzeciwu taty. Ciepło, spowodowane ogniem, parzyło jej skóre, ale nie poddawała się. Dobiegła na górę do malutkiego pokoju.
Mały chłopczyk leżał na łóżeczku, wołając swoich rodziców. Jego głosik był słaby przez dym, którwgo się na wdychał.
Chwyciła go i znalazła się na dworze, pełnym policji, straży pożarnej i pogotowia.

Dziewczyna spojrzała na sąsiedni balkon. Alex stał oparty o barierkę, patrząc na nią smutnym wzrokiem. Brunetka wytarła łzy i odwróciła się by wejść.
- Dobranoc księżniczko. - Alex mruknął za nim Jasmine znikneła w pokoju.

sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołych Świąt!

Dzień dobry aniołki
Chciałam wam życzyć w ten czas wszystkiego co najlepsze!
Miłych, spokojnych świąt w gronie rodziny.
Smacznych jajek i innych potraw.
A także mokrego dyngusa :)
Do soboty!

czwartek, 2 kwietnia 2015

05. "Of course, you're dick"

KOMUNIKAT
ROZDZIAŁY BĘDĄ OD TERAZ CO SOBOTE, JASNE?
A I PROSZĘ WAS NIE PYTAJCIE MNIE PO JEDNYM DNUU KIEDY ROZDZIAŁ.
KOMENTUJCIE, ALE TO CO CZUJECIE OK? 
CZYTASZ = KOMENTUJEAZ


Jasmine Pov
Przekręciłam się na drugą stronę, przecierając twarz dłonią. Uniosłam delikatnie powieki, ale nie dotarło do nich światło czyli nie jest zbyt późni. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 5 nad ranem. Wymamrotałam kilka przekleństw pod nosem, siadając po turecku. Zerknełam na drugą stronę łóżka. Maluch spał jak zabity. Był wtulony w poduszkę, a jego ciało było przykryty kocem. Czekaj, co? Jak zasypiałam mieliśmy tylko kądre więc kurwa jakim cudem to coś się tu znalazło? Dobra. Mniejsza z tym.
Postawiłam gołe stopy na mięciutkim, puszystym dywanie. Zrobiłam kilka kroków  w stronę mojej torebki. Wyjełam papierosa z paczki i zapalniczkę, Chwyciłam bluze i zarzuciłam je na swoje ramiona. Wyszłam powoli na balkon, zamykając po sobie drzwi. Pisnełam cicho kiedy moje stopy dotkneły zimnych kafelek. Kurwa, mogłam ubrać skarpetki. Na dworze nie było ciemno, a słońce wychodziło za drapaczy chmur. Nie było chłodno,więc oparłam się o barierki, odpalając papierosa. Dym wpłynął do moich płuc kiedy wziełam pierwszego macha. Gapiłam się przed siebie.
Wczorajszy wieczór skazał mnie na zbyt wczesną odpowiedzialność.
Jakim prawem ten skurwiel mnie zostawił i uderzył?
Nie mógł mi tego zrobić.
On cieszył się wizją bycia ojcem, naprawdę.
Obiecał, że nigdy mnie nie odpuści. On miał nas utrzymywać do momentu aż skończę szkołe, a teraz co?
Zostałam sama z czteroletnim, inteligentym dzieckiem.
Jak mogę sobie poradzić.
Kiedy będe w szkole, Mike będzie w przedszkolu, ale co dalej?
Muszę zacząć pracować by móc go utrzymać.
Gdzie zostawie małego kiedy będe w pracy?
Mama, odpada. Za bardzo by się cieszyła, że miała rację.
Jai? On nie ma wystarczająco dużo czasu, przecież sam prowadzi firmę.
Alex i Matt nigdy w życiu się nie zgodzą.
Co ja mam teraz kurwa zrobić?
Spojrzałam na papierosa, który wypalił się bez mojej pomocy.
Zajebiście.
Wszedłam ponownie do pokoju. Było strasznie wcześnie, ale mój organizmu był wypoczęty.
Najciszej jak potrafiłam zeszłam do kuchni. Nie przebierałam się ponieważ czarny top i krótkie spodenki John'a pasowały do mnie idealnie. Wstawiłam wodę na kawę i uchyliłam okno. W mieszkaniu było duszno, a Jai będzie potrzebował  świerzego powietrze kiedy się obudzi. Zajrzałam do pierwszej szafki z brzegu i wyciągnełam kubek. Teraz trzeba znaleźć kawę i cukier.
Piętnaście minut później znalazłam to czego tak bardzo potrzebowałam. Nasypałam czarnego proszku do kubka wraz z białym i zalałam wrzątkiem. Usiadłam na krześle przy stole, biorąc pierwszy łyk ciemnej cieczy. Boooże, tego mi brakowało od wczoraj.
Kiedy wypiłam już pół kubka do kuchni wkroczył John w samych bokserkach. Trzymał dłoń na czole, stawiając chwiejne kroczki. Podniósł głowę, a kiedy mnie zobaczył, posłał mi delikatny uśmiech.
- Kochanie... - Wymruczał, przytulając się do mnie na powitanie.
- Dzień dobry! - Zaśpiewałam. Byłam dziwnie szczęśliwa ponieważ jako jedyna nie będe miała kaca. Tak suki!
- Zrobisz mi kawki? - Chłopak zapytał. Pocałował mnie delikatnie w policzek i usiadł obok. Pokiwałam głową i zabrałam się do robienia napoju dla mojego biedactwa.
***
O godzinie 8, Jai pojawił się w kuchni wraz z małym.
- Proszę Cię kochanie, daj mi spokój. - To były jego pierwsze słowa jakie powiedział kiedy go zobaczyłam. Nie rozumiałam o co mu chodzi do momentu aż zobaczyłam Mike'a, który prosił go by mogli się pobawić. Zaśmiałam się głośno, biorąc mojego szczeniaka na ręce.
- Kawa na blacie. - Powiedziałam do Jai'a kiedy pocałował mnie w czoło.
Nie wiem czemu, ale za każdym razem kiedy tak robił, czułam się bezpieczna.
- Mamusiu, jestem głodny! O hej wujku! - Mike pomachał John'owi. Szatyn poczochrał go po głowie.
- Zaraz wrócimy do domku i dam Ci sniadanko. - Powiedziałam, sadzając go obok jego wujków. John posłam mi oskarżające spojrzenie, a następnie skierował się do lodówki.
- Wujasek zrobi Ci najlepsze śniadanie na świecie, a ty idź obudź ojca. - Powiedział, uśmiechają  się jak idiota.
Że kurwa co?
Za nim zdąrzyłam zatrzymać małego, ten już biegł na góre.
- John, kurwa co to ma znaczyć!?- Wrzasnełam. Buzowałam od środka bo do kurwy Mike nie ma ojca. Justin się wkurwi tak samo jak ja. Niech ten kutas spróbuje powiedzieć coś złego do mojego synka, a oberwe mu jaja.
- Nic... Ja tylko chce by Justin był dobrym tatusiem. - Zaśmiał się wraz z Jai'em.
No ich chyba pokurwiło!
Justin Pov
Od godziny leżałem na łóżku, gapiąc się w sufit. Nie mogłem zasnąć, ani nie miałem siły by wstać. Kac mnie nie męczył, dobijały mnie wspomnienia. Miałem ochotę się rozpłakać, ale wtedy moje drzwi otworzyły się, a do pokoju wparował dzieciak. Spojrzałem na niego. Chłopczyk wskoczył na moje łóżko, kładąc się obok mnie.
- Tatusiu, wujek John kazał Ciebie obudzić. - Wyszeptał, dotykając mojego ramienia.
Jaki tatusiu? Przysięgam, że jeszcze wczoraj Jasmine obiecała, że z nim pogada. Może jeszcze nie zdąrzyła? Albo on po prostu nie chce postąpić  tak jak ona mu karze?
Zerknąłem na niego, a kiedy to zobaczył uśmiechnął się i przytulił do mojej klatki.
Sparaliżowało mnie, dosłownie. Nie mogłem ruszyć ręką ani inną częścią mojego ciała.
Wziełem głeboki wdech i wypuściłem powietrze.
- Zeskakuj, idziemy do twojej rodzinki. - Mruknąłem. Mały pokiwał głową, czekając na mnie przy drzwiach.
Nie chce być jego ojcem, bo niby czemu ja?
John nadawł by się tysiąc razy bardziej.
On jest tym miłym i troszczącym się, ja nie nadaje się do czegoś takiego, serio.
Lubię wypić czy zajarać.
Nie jest osobą, która byłaby dobrym przykładem dla niego.
Ubrałem szare dresy i skarpetki. Sięgnąłem po telefon i zerknąłem na ekran. Miałem nieodebraną wiadomość od Jasmine, którą wysłała 10 minut temu.
Od : Jasmine
Mam prośbę, nie krzycz na Mike'a. Jak wrócę z nim do domu to wszystko mu wytlumacze, ok?
Przewróciłem oczami, pocierając kark.
Dobra, niech jej będzie, ale tylko dzisiaj.
- Chodź. - Mruknąłem, otwierając drzwi. Zbiegliśmy po schodach, a kiedy znalazłem się w kuchni, kiwnąłem głową na przywitanie.
Wszyscy siedzieli przy stole, jedząc naleśniki. Wszyscy oprócz niej. Brunetka gapiła się na kubek, który był zapełniony kawą.
- No tatusiu siadaj i wpierdalaj! - John powiedział, odsuwając krzesło obok małego. Posłałem mu mordercze spojrzenie, ale on jedynie się zaśmiał.
- Słownictwo! - Jasmine jakby wybudziła się ze swojego snu na jawie i wstała, podchodząc do zlewu.
Była nie w humorze jaki i jej ciało wyglądało na zmęczone. Usiadłem obok Mike'a, nakładając na talerz jeden naleśniki. Zacząłem go skubać kiedy brunetka stwierdziła, że idzie się ubrać. Wziąłem pierwszy kęs. Żułem go dopóki mogłem, a następnie połknąłem.
- Może tata pójdzie dzisiaj z tobą i mamą na spacer? - Jai zapytał Mike'a, kiedy piłem wodę, która teraz znajdowała się na ziemi.
- Co do kur... - Zamknąłem się w samą pore by mały nie łapał przekleństw ode mnie. Spojrzałem na mojego przyjaciela i jeśli wzrok mógłby zabijać ten skurwiel byłby martwy.
Zerknąłem na John'a, który z dziwnego powodu szczerzył się jak głupi do sera.
Co te chuje kombinują?
- Tato, mamo... Pojedziemy dzisiaj razem na zakupy? - Mike zapytał nas kiedy Jasmine wróciła. Jej wzrok wylądował na mojej osobie, a następnie na dziecku.
Kurwa..
- Kochanie, ale Justin nie ma dzisiaj czasu. - Jej głos był spokoju i o dziwo nie żywił urazy czy coś.
Mały zerknął na mnie, a następnie jego błagalny wzrok wylądował na moim bracie.
- Nooo dobrze. - Mruknął, podchodząc do Jasmine. Dziewczyna wzieła go na recę i zaczeła bujać w każdą stronę co wywołało jego śmiech.
- Wiesz Mike bo ojciec jest zwykła cipą i boi się sklepów. - John wypowiedział to z taką powagą, że miałem ochotę by wyjebać. Co on myśli, że kurwa robi?
Ja mu pokaże strach.
- Dobra! - Warknąłem. - Jedziemy dzisiaj na zakupy i do kina na jakąś bajkę. - Dodałem. Ich miny były bezcenne.
No to się zdziwili.

czwartek, 26 marca 2015

04. " Steal my heart"

Rozdział beznadziejny, wiem.
Milego czytania ��
Czytasz = Komentujesz
Dziekuje za 16 komentarzy pod ostatnim rodziałem. Jestescie wspaniali ��


Justin Pov:

Impreza trwała od godziny. Alkoholu było wystarczająco dużo jaki i jedzenia.
Oczywiście nie obeszło się bez sprzeczki dwóch idiotów, których wywaliłem na zbity pysk. Najśmieszniejsze było to, że pokłócili się o kieliszek wódki.
Wszyscy bawili się w najlepsze oprócz Jasmine, która pilnowała Mike. Było grubo po 10, ale mały nie miał najmniejszej ochoty iść spać.
John siedział obok nich na kanapie popijając piwo, natomiast Jai ledwo co łaził co chwilę, prosząc by Jas z nim zatańczyła. W jej oczach było widać, że ma na to ochotę, ale za nic w świecie nie zostawi Mike bez opieki osoby odpowiedniej.

Stałem oparty o scianę kiedy dziewczyna o długich ciemnych włosach rzuciła się na moją szyję.
- Justin! - pisneła. Miałem ochotę zrzucić ją z siebie i poprosić by dała mi spokój, ale kultura obowiązuje mimo wszystko.
- Znamy się? - Mruknąłem, zdejmując ręce brunetki ze swojej szyi. Zrobiła smutną minę, ale nie skomentowała tego.
- Nie poznajesz mnie? Nikita. Przyjaciółka mamuśki. - Powiedziała to niby miło, ale wyczułem drwinę w jej głosie.
Czy ona ma jakiś problem co do Mike'a?

Przejechałem wzrokiem po jej ciele i twarzy. Musiała to zauważyć, ponieważ teraz przygryzała wargę, patrząc na mnie seksownym ( chyba chciała bym tak to odebrał) wzrokiem. Cóż przyłapany.. Miała szczupłe nogi i płaski brzuch jaki i klatkę jeśli wiecie co mam na mysli.
- Tak, kojarzę Cię. - Odpowiedziałem, spoglądając za nią ponieważ sytuacja, która się tam działa, zainteresowała mnie.

Jasmine stała naprzeciwko jakiegoś chłopaka, próbując coś powiedzieć, ale on przerywał jej w każdej próbie.
- Przepraszam na chwilę . - Wymamrotałem, widząc jak Jai bierze małego na ręce, a John staje przed Jasmine, która próbuje go odepchnąć. Co tam się dzieje?

Kiedy byłem już wystarczająco blisko, chwyciłem ramię Jai'a by zwrócił na mnie uwagę. Chłopak kiwnął głową, potwierdzając, że wie iż tu jestem. Dopiero teraz ogarnąłem, że Mike płakał, a Jas była na skraju wytrzymania.
- Nie mam zamiaru niańczyć z tobą tego bachora. - Nie znany mi osobnik warknął, zmiejszając odległość miedzy nim, a brunetką.
- Twój pierdolony wybór. Nie obchodzi mnie twoje zdanie także wypierdalaj. - Moja przyjaciółka krzykneła z całej siły. Nie zdąrzyłem zareagować kiedy ten cwel uderzył ją w twarz płaską dłonią. John bez zastanowienia rzucił się na chłopaka, a dziewczyna pod wpływem uderzenia wylądowała na kanapie. Podbiegłem do mojego brata. Chwyciłem jego ramię, odrzucając bruneta na bok. Kiwnąłem na dwóch kolesi, którzy w natychmiastowym tempie wyrzucili chuja na dwór.
Ja pierdole.

Przetarłem dłonią twarz i skierowałem się do Jasmine. Brunetka trzymała się za policzek. Uklęknąłem przed nią, kładąc swoją zimną dłoń na jej obolałym miejscu. Pogłaskałem ją delikatnie chociaż trochę łagodząc ból.
- Wszystko dobrze? - zapytałem, zabierając rękę i kładąc ją na swoim kolanie. Dziewczyna patrzyła na mnie jak przez mgłe. Była aż tak słaba? Przecież mogła by pokazać, że jest silna, a nie... On ją tylko uderzył.. Kobieta musi sobie radzić z takim zdarzeniami.
- Tato! - Moje rozmyślenia przerwał pisk Mike'a, który wtulił się w moją szyje.
- Co kurwa? - Ja i Jasmine powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Jakie kurwa tato?

***

Dochodziła północ. Ludzie zmyli się jakieś dziesięć minut temu. Wraz z Johnem, Jai'em (który zasnął z głową na kolanach Jasmine) siedzieliśmy w salonie, oglądając jakieś beznadziejne reality show. Mike spał na mojej klatce piersiowej ponieważ nie można było go ode mnie odciągnąć. Temat "taty" zostawiliśmy na kiedy indziej. Nie miałem głowy do tego dzisiaj. Jedyne czego chciałem to móc się położyć. Chciałbym wtulić się w poduszkę i zamknąć oczy na dłuższy czas czyli jakieś 10 godzin. Jestem zmęczony ostatnimi dniami. Zerknąłem na Jas. Od momentu uderzenia odezwała się zaledwie dwa razy. Unikała kontaktu wzrokowego jaki i fizycznego z każdym z nas oprócz Jai'a. Ten skurwiel wie o co chodziło, a ja nawet nie wiedziałem kim był ten cwel, który rozjebał mi impreze. Nikita jako pierwsza znalazła się obok nas, pytając czy wszystko w porządku, a następnie ulotniła się za tym alfonsem.

Wstałem najwolniej jak potrafiłem by nie obudzić malucha.
- Ide zanieść go na górę. - Poinformowałem reszte by skierować się na drugie piętro. Przekroczyłem próg pokoju gościnnego i ułożyłem go na łóżku.
Przykryłem jego malutkie ciałko kądrą pod samą szyje.
- Mały. Nie jestem twoim tatą i proszę byś tak do mnie nie mówił. - Wyszeptałem. Miałem wielką nadzieję, że słyszy mnie przez sen ponieważ nie potrafiłbym powiedzieć mu tego prosto w twarz. Nie, że jestem słaby czy coś, po prostu wiem, że rozmowa z nim będzie ciężka jeśli się to powtórzy. Czemu musiało paść na mnie, a nie na Jai'a czy John'a? Ja jestem najgorszym wyborem na ojca kurwa.
- Nie musisz mu tego mówić. Sama mu to wytłumacze. - Odwróciłem głowę. Jasmine stała w drzwiach z założonymi rękoma na piersiach, duży tak ogólnie.
- Em... Jasne. - Wymamrotałem, drapiąc się po głowię . Ominąłem ją w drzwiach, delikatnie ocierając się o nią ramieniem.

Leżałem na łóżku, przeglądając kontakty.
No dalej, no.
Napisz przecież nic Ci nie szkodzi.

Klikąłem na numer dziewczyny, wpisując jak najszybciej wiadomość i wysyłając ją.

Jasmine Pov.

- Mamo, a opowiesz mi coś o Justinie? - Mike zapytał kiedy jechaliśmy autem. Pokiwałam głową, ściszając radio.
- Justin'a poznałam kilka lat temu. Bawiliśmy się razem w piaskownicy. Do dzisiaj pamiętam jego grzyweczkę, która zasłaniała mu oczy. - Zaśmiałam się. - Każdego dnia wychodziłam na dwór z nim i wujkiem Jai'em. Można powiedzieć, że nie opuszczałam ich nawet na krok. Myślałam, że kocham Justin'a od pierwszego wrażenia. On.. On nie pałał do mnie sympatią. Spieraliśmy się i nie raz uderzyłam go czymś, ale on nigdy nie podniósł na mnie ręki. Potem przyszedł czas, że musiał wyjechać, zostawić nas by teraz wrócić. - Zakonczyłam, zatrzymując się na czerwonych światłach. Mike gapił się na mnie z uśmiechem na swojej idealnej buźce.
-Mamo, a kochasz go nadal?
- Chyba tak...

Co kochanie, może to był powód dlaczego nazwałeś go "tatą"?
Głaskałam mojego aniołka po główce. Była trzecia w nocy, a ja nie potrafiłam zasnąć.
Wydarzenia dzisiejszej nocy wdały się w mój humor.
Jak on mógł mnie uderzyć? Nie miał pierdolonego prawa.
A Justin? Czemu był taki miły? Co mu się stało? Jedno wiem, że jego dotyk znaczył dla mnie o wiele więcej niż dla niego. Czułam się jak dziecko. Wystarczyło, że dotknął bolącego miejsca, a ono przestało mi doskwierać.

Wibracje obok mojej głowy, poinformowały mnie o nowej wiadomości. Niechętnie chwyciłam telefon.
Kliknełam na kopertkę, a jej zawartość mnie zaskoczyła.

Od: Nieznany

" Nie przejmuj się tym idiotą. Dobranoc. Justin."

Nobodys Pov:

- Jesteś chory! Jeśli oni się dowiedzą, jesteśmy martwi! - Jai krzyknął najciszej jak potrafił, zakrywając usta swoimi dłońmi.
- Jeszcze nam podziękują. No bynajmniej Jasmine. - John zachichotał, wyłaczając telewizor.
To się zabawimy. Pomyślał.

piątek, 20 marca 2015

03. " What did you say?"

Wim, że rozdział powinnien być wcześniej, ale mam kłopaty w szkole.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. BEZ WYJĄTKÓW ❤

" Yeah, we have everything but I can't love you. "

Jasmine Pov:

   - Jasmine! Kurwa! O mój Boże. John!? Kurwa mać! Justin znalazłem go! Jezu co wy wyprawiacie? Ja chyba zemdleje.. - Obudziłam się przez wrzaski tego idioty aka Jai'a. Otworzyłam delikatnie oczy, ale ponownie je zamknęłam kiedy blask słońca uderzył w moją twarz.
- Zamknij morde kurwa, ludzie próbują spać. - Warknełam, chowając głowę w szyi John'a. Przymknełam oczy, chcąc ponownie odpłynąć.
- Jezu Justin! Patrz, no! Twój niewyżyty brat, spał z moją malutką Jasmine! Justin! Kurwa! Justin! Zrób coś. - Jai dalej wrzeszczał, a tym podnosił jedynie moje ciśnienie, kurwa. Swoją drogą co on tu robi? I jak tu wlazł? Ha! Jeszcze miał czelność zabierać ze sobą tego skończonego dupka. No mnie zaraz kurwica strzeli.
- Matole, nie musisz wrzeszczeć, kurwa słyszę Cię. - Tym razem odezwał się Justin, którego głos był niebezpiecznie blisko mojego łóżka. Już po chwili poczułam co ten skurwiel zrobił. Tak po prostu, zabrał nam kądre.
- Jezu, oni są w samej bieliźnie. Ja potrzebuje piwa. - Kurwa mać. Zapomniałam, że sama jestem ubrana skąpo, a John śpi w samym bokserkach.
Za nim kolejny raz wrzasnełam, poczułam jak brat Justina oplótł  mnie w tali ręką, kładąc głowę na moich piersiach.
- Wypierdalajcie. Chce dokończyć z Jasmine to co wczoraj zaczeliśmy. - Wychrypiał, błądząc dłońmi po moim brzuchu.
Co kurwa? Jaka bezczelność. Miałam ochotę wstać i wyjebać mu w tą jego niewyparzoną morde.
- Żartujecie? - Zapytał Justin. Nie wiem jaka była ich mina w tym momencie ponieważ nadal miałam zamknięte oczy. Chciałam wstać i wbić im do ich małych główek, że nie jestem puszczalska i mają wypierdalać. John uszczypnął mnie delikatnie w udo, a ja już wiedziałam o co chodziło. Zaczełam zjeżdzać dłonią po jego klatce piersiowej aż do bokserek, delikatnie zachaczając o ich początek. John wciągnął głośno powietrze, gryząc mnie w szyje, co było swoją drogą strasznie przyjemnie na swój sposób.
- Ja pierdole... - Mruknął Justin.Po chwili nie było już ich w moim pokoju. John spojrzał na mnie groźnym wzrokiem, ale ja nie mogłam wytrzymać. Zaczełam się śmiać najgłośniej jak potrafiłam, wyskakując z łóżka.

Justin Pov:

Siedzieliśmy wraz z Alex'em i Jai'em w kuchni, w domu rodziców Jasmine. Mój kochany brat jak tylko ruszy dupe z łóżka tej dziwki, jest martwy. Przysięgam, że zabije go na miejscu. Mieliśmy już dzisiaj przewozić nasze rzeczy, ale zamiast tego, siedzę tutaj, czekając na tego cwela.

Swoją drogą nigdy nie sądziłem, że John wyrucha Jasmine. To niby taki aniołek, ale lubi, jak widać, pogrzeszyć. Jedno jest pewne, ja nadal mam na nią uczulenie. Po prostu ona przyprawia mnie o wymioty. Głupia suka o zajebistym ciele. No co? Jestem facetem i jakby nie było miałem okazję ją dzisiaj zobaczyć. Ja nie wiem czy ona ma mózg, ale chyba na prawdę potrzebuje nowego. Miałem już dość tego pierdolonego czekania, serio. Wstałem z krzesła i kiedy chciałem opuścić kuchnie, wpadłem, a raczej zostałem wywalony przez małe ciało. Na początku nie wiedziałem co się dzieje. Dopiero po chwili zobaczyłem tego samego chłopczyka co wczoraj. Był przestraszony, a łzy lśniły w jego oczach. Odepchnąłem się od paneli, wstając na nogi. Chciałem przeprosić czy coś, ale to dziecko nawet nie zwróciło na mnie uwagi. Wbiegło w ramiona Jai'a, krzycząc "wujek". Co jak co, ale nie spodziewałem się, że ten ćwok ma siostrę.
- Czy ty wiesz, że nie powinno Cię tu być. Mama Jasmine nas zabije, przysięgam. Miałeś leżeć w szpitalu. - Brunet machał rękami w każdym kierunku. Mało co, a uderzył by malucha gdybym nie przytrzymał jego rąk.
- Uważaj bo zrobisz mu krzywde.- Warknąłem, wskazując na chłopczyka o dużych brązowych oczach.
- Wujku, ale babcia mnie tu przywiozła. - Powiedział z uśmiechem na ustach. Ja się chyba kurwa przesłyszałem. Babcia? Kurwa, babcia? O chuj tu chodzi?
- Mamo! - Pisnął, biegnąc w kierunku Jasmine, która wraz z John'em weszła do kuchni. Miała na sobie czarne dresy i biała podkoszulkę. Mama? Ja pierdole. Ona ma dziecko. Ja chyba  potrzebuje wody. Przed chwilą pieprzyła się z moim bratem, a teraz dowiaduje się, że jest matką.
- Mamo? - zapytaliśmy wraz z John'em. Gapiliśmy się na nią. Ja z niedowierzaniem, a John z przerażeniem.
- Mamo? Serio? - Dodałem bo kurwa. Ona ma dopiero 18 lat, przecież to, ja pierdole. Jai, widząc naszą reakcje zaczął się śmiać tak samo jak Alex. Właśnie. Jej brat mógł nam to powiedzieć! Chłopacy leżeli na ziemi ryjąc się z chuj wie czego.
- Jai! Alex! - Jasmine wrzasneła, przywołując tych idiotów do porządku. - Zamknąć mordy! - Była wściekła, a ja tak szczerze wolałem się wycofać bo była z lekka straszna. - Kochanie, wytłumaczysz mi co robisz u mamusi tak wcześnie? - Skierowała do swojego syna. No, a co może robić TWOJE dziecko u CIEBIE w domu? Chyba kurwa jajek nie sprzedaje.
- Babcia przywiozła mnie i kazała Ci przekazać, że masz do niej zadzwonić. - Wytłumaczył, a następnie spojrzał się w moją stronę. Skupił wzrok na mojej osobie jak by za chwilę miał wykrzyczeć mi wszystkie moje błędy. Nie zrywałem kontaktu wzrokowego ponieważ wypadł bym na tchórza, a to nie jest w moim stylu. Chłopczyk podskoczył, radośnie klaskając. Tego to bym się nie spodziewał.
- Wiem kim jesteś! - Wykrzyknął, podchodząc do mnie. Zerknąłem na Jasmine, która piła wode z buteli, uśmiechając się na widok dziecka. - Ty jesteś Justin! Mama i wujek dużo o tobie mówili. - Powiedział wskazując na mnie palcem.
- Kochanie, nie pokazuje się paluszkiem na ludzi. - Pouczyła go.

Huh dużo mówili mu o mnie. Ciekawe co dokładnie. Myślałem, że tylko ja jestem jakiś jebnięty i każdemu opowiadam na ich temat, a tu taka niespodzianka. Czyli nie zapomniała o mnie. Interesowałem ją przez cały czas, ale wczoraj zachowała się jak suka. Liczyłem na ciepłe powitanie, a nie chłodne słowa. Cóż, miała powody by mnie nienawidzić.

- Dobra! - Krzyk John'a sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałem na niego, karcącym wzrokiem. - Jak to możliwe, że masz dziecko? - Spytał, chwytając brunetkę za rękę. Wszyscy ucichli, a ja chyba bałem się odpowiedzi. A co jeśli została zgwałcona? Ja pierdole, nie wyobrażam sobie jej nagiego ciała,  na jakieś zimnej podłodze pośród śmieci i jakiegoś faceta na niej.
- Alex. - Wyszeptała. Czekaj, ona chce go coś zapytać, czy może on jest ojcem?
Justin debilu przestań myśleć. U ciebie to się nie sprawdza. Poczułem dziwną atmosferę kiedy jej brat kiwnął na nią głową, nie odzywając się. Z tego co pamiętam nigdy się nie lubili, ale kurwa żeby to jeszcze trwało i nasiliło się? - Weżmiesz Mike'a na podwórko, proszę? - Zapytała. Jej głos był cichy i tak jakby pozbawiony tej radości co jeszcze kilka chwil temu. Maluch podszedł do niej, chowając głowę w jej nogach. Byłem najbliżej nich więc słyszałem krótką wymiane zdań tej dwójki.
- Mamo, ale wujek mnie nie lubi.
- Jestem twoją mamusią i wiem, że Alex Cię lubi skarbie. Posłuchaj mnie i idź.
- Mamo, a czy Justin później się ze mną pobawi?
- Pogadam z nim, a teraz zmykaj.

***

- Czyli nie jesteś jego prawdziwą matką ? - Spytałem.

Z tego co zrozumiałem Mike stracił rodziców. Jasmine odwiedzała go każdego dnia z niewiadomych przyczyn. On przywiązał sie do niej i tak oto dostała miano matki. Jai został wujkiem tak samo jak Matt i Alex. Mam Jass szybko "została" babcią. Jest jeszcze Nikita czyli przyjaciółka brunetki zwana ciocią.
Rodzinka jak z obrazka.

- Nie. Serio myślałeś, że zaszłam w ciąże w wieku hm... 13 latu? Jesteś zabawny. - Warkneła, piorunując mnie wzrokiem. Westchnąłem głośno, skupiając cała swoją uwagę na suficie. Co innego mogłem zrobić?

- Ej ogólnie dzisiaj mamy mała parapetówke i chce was widzieć, ok? - John zapytał jego przyjaciół. Jeszcze to...

Jasmine Pov:

Stałam na korytarzu, ubierając Mike'owi buciki. Chłopczyk uparł się, że chce iść ze mną do Justin'a i John'a. Byłam temu przeciwna, ale nie chciałam psuć mu ani mi strasznie udanego dnia.

Mike od dzisiaj zamieszka z nami. Szpital podjął decyzję wraz z opieką, że te kilka dni nie robią wielkiego znaczenia. Mały był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie kiedy go o tym poinformowałam. Narazie będziemy mieszkać tu, ale za niecałe dwa tygodnie, będziemy mieli swój własny kąt na ziemi. Tylko ja i mój mały synek... Wymarzony synek... Prawdziwy i żywy.

- To co idziemy? - spytałam, chwytając jego małą dłonią.

Był strasznie ślicznym chłopczykiem. Miał trochę zbyt długie włosy, które zetniemy gdy pójdziemy na wielkie zakupy.
Miał duże oczy w kolorze czekolady, takie jak Justin. Nie był wysoki na swój wiek, ale dla mnie był idealny.  Miał biały i szczery uśmiech.

- Chwilka. Muszę pożegnać się z wujkami. - Wytłumaczył mi, wbiegając do salonu gdzie Alex wraz z Mattem oglądali telewizor.
Mike usiadł na stoliku, zasłaniając widok moim braciom. Oparłam się o framugę drzwi, patrząc na tą trójkę z miłością.
- Co się stało? - Matt zapytał, opierając ręcę na kolanach. Drugi z chłopaków nawet nie zwrócił na niego uwagi, jak na każdego.
- Idziemy z mamusią i chciałem się pożegnać. - Mój chłopczyk wstał, przytulając się do dłoni bruneta. Matt zaśmiał się, otulając jego ciało ramionami. Boże, dziękuję Ci za taką rodzinę.
- Wuuujku Alex. - Ciemnooki pisnął, spoglądając na niego. Szatyn spojrzał na mojego synka, a na jego ustach pojawił się minimalny uśmiech. Poczochrał Mike'a po włosach by następnie wrócić do oglądania Comedy Central. Podeszłam na paluszkach do nich ponieważ sama chciałam się pożegnać. Pokazałam małemu by był cicho, przykładając palec do ust. Kiedy byłam blisko kanapy, położyłam dłonie na głowach moich braci którzy zwrócili na mnie uwagę. Alex, błagam nie cofnij się.
Schyliłam się, cmokając czoło Matt'a.
- Do zobaczenia.- Mruknełam i to samo czynnośc powtórzyłam na czole Alex'a. Chłopak świdrował mnie wzrokiem, a następnie chwycił moją dłoń i zdjął ze swojej głowy. Bolało do momentu aż przyłozył ją do ust, delikatnie muskając.
- Uważaj na siebie i malucha. -Wymamrotał. Powiedział coś czego najbardziej od niego potrzebowałam.

PAMIĘTAJ CZYTASZ TO KOMENTUJESZ

poniedziałek, 9 marca 2015

02. "What the fuck?" Part 2

WAZNE POD ROZDZIAŁEM!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
usunełam weryfikacje obrazkowa i teraz anonimy tez moga komentowac, i to takze zadbalam.

Milego czytania ❤

   Siedziałam przed lustrem, malując policzki różem. Przejechałam delikatnie po policzku, tworząc zaróżowione kółeczko. Odłozyłam go na miejsce, biorąc do ręki ponownie puder. Musiałam jeszcze bardziej zakryć podczerwienione oczy. Tak, płakałam, a co mogłam innego zrobić po 5 latach milczenia ze strony Justin'a. Nienawidzę go, tak bardzo go nienawidzę.
Ha! Nienawidzisz? O to mi własnie chodziło. Moja podświadomość tańczyła w czerwonej sukience z brylantami i koroną na głowie. Nie prawda! Ja sądze, że nie potrafisz go nienawidzić! Oh! Oczywiście serce musiało dorzucić swoje pięć groszy, prawda. Ono natomiast siedziało w czarnej sukni pośród wspomnień. Może niech ktoś jeszcze się odezwie, co? Przecież mało was w mojej głowie. Moim zdaniem...Zamknij morde rozumie, ok?
Boże, Jasmine, gadasz ze sobą...

Wstałam z krzesła, patrząc na swój strój.
Czarne rurki i zwykła biała bluzka z długim rękawe, a na nogach czarne koturny, zakrywające palce. Faktycznie, wyglądasz jakbyś szła na impreze. No, no faceci będą do Ciebie lgnąć. Wredny głos mojej podświadomość musiał dać o sobie znać. Tak, kurwa! Zamknij morde i wypierdalaj na swoje miejsce! Teraz! Myślisz, że kurwa łatwo jest ubrać się w mini spódniczke i top by każdy facet jebał Cię z oddali skoro jest się szanującą dziewczyną?

Mam pieprzoną nadzieję, że już więcej go nie spotkam.

***

Kiedy weszłam do klubu, poczułam odruch wymiotny. Śmierdziało tu potem, dymem tytoniowym jaki i dymem od zielska, alkoholem pomieszanym z tanimi perfumami. Wolnym krokiem szłam w kierunki baru. Unikałam wzroku ludzi jaki i gwizdów najebanych facetów. Usiadłam na krzesełku. Muzyka dudniła mi w głowie, przywołując lekkie zawroty. Można powiedzieć, że nie jestem do tego przyzwyczajona.
Machnełam ręką na barmana by po chwili czekać na zwykłe piwo z sokiem. Barmanem był dość przystojny, wysoki chłopak. Miał ciemne włosy postawione do góry. Miał to czego jednym słowem pragnęła każda dziewczyna. Chłopak podał mi kufel i uśmiechnął się. Zapłaciłam za alkohol, obracając się w stronę tłumu na krześle.
Wziełam pierwszy łyk i momentalnie tego pożałowałam. Gorzki smak rozszedł się po moim gardle, powodując moją kwaśną mine. Nie piłam od urodzin Jai'a czyli od 8 miesięcy. Ja pierdole...

***

Skończyłam pić trzecie piwo kiedy tłum zacząl klaskać i dopingować komuś po ich środku. Słyszałam wrzaski jakiś dziewczyn i pisk jednej z nich. Serio? Zawsze kiedy tu jestem coś musi się dziać?
Niechętnie wstałam i ruszyłam w tamtym kierunku. Moja znudzona mina zmieniła się na zszokowaną kiedy ujrzałam Alex'a, który próbował odciągnąć Ann-moją przyjaciółkę, jego dziewczynę, od jakiegoś plastiku. Anastazja miała rozwaloną wargę, ale nadal biła tą blondyne z całych sił. Stan przeciwniczki był o wiele lepszy niż mojego skarbeczka. Westchnęłam głośno bo kurwa nikt nie ma prawa tknąc mojej przyjaciółki. Popchnełam jakiegoś chłopaka by dostać się do tego jebanego plastika. Widziałam jak Alex zawiesza na mnie wzrok, może dlatego, że nie wyglądam na trzeźwą i faktycznie tak się nie czuję.
- Ann! - Wrzasnełam przez co dziewczyna spojrzała na mnie, a mój kochany pierdoliny braciszek mógł ją odciągnąć.
- Sam, mówiłam przestań! - usłyszałam jak kumpela tamtej szmaty mówi do niej. Odwróciłam się w jej stronę. Podwinełam rękawy by następnie zdjąć koturny. O! Dzięki temu nawet świat tak bardzo się nie kręci!
- Ty! - Wskazałam na nią palcem. - Wyjaśnisz mi dlaczego miałaś odwagę tknąc moją przyjaciółkę? - Zapytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie, poprawiając swoje włosy.
Oh poczekaj suko, zaraz nie będą aż tak piękne.
- Pocałowałam tego chłopak i zrobiła przez to wielką aferę. - Warkneła, wysyłając pioruny w stronę Alexa. Ten dziwkarz pozwolił się pocałować tej lafiryndzie na oczach Ann?
- Czekaj! - Krzyknełam. Kurwa mać czy ludzie nie mają co robić tylko nas oglądać? - Ten chuj pozwolił Ci na to? - Zapytałam z obawą w głosie. Nie mógł tego zrobić. Blondynka pokiwała głową widocznie szczęśliwa z powodu swojej odpowiedzi. Bez zastanowienia zamachnełam się, uderzając tą szmate prosto w pysk. I to był błąd. Dziewczyna oddała mi z podwójną siłą. Kurwa. Chwyciłam swój policzek, czując jak się rozpala. Machnełam kolanem, które uderzyło ją w brzuch. Suka zgieła się w pół więc bez problemu chwyciłam jej długie włosy, ciagnąc do góry. Kiedy chciałam zadać jej kolejny cios, poczułam parę ramion, owijających moją talię. Nieznany mi osobnik, który ciężko za to zapłaci, uniósł mnie w powietrze.
- Uspokój się Jass! - męski głos warknął mi do ucha. Wziełam głęboki wdech by po chwili go
wypuścić. Opuściłam ręce w geście poddania. Nie będę mieszała w to jeszcze więcej osób. Wróciłam wzrokiem na tamtą blondynkę, która najprawdopodobnie sprawiła, że na mojej twarzy ukaże się siniak.
- I tak Cię dorwę. - Warknełam. Oh miałaś się uspokoić Jasmine. - Mógłbyś mnie puść za przeproszeniem do kurwu jego jebana mać? - zapytałam najsłodszym głosem jaki mogłam stworzyć. Ramiona mężczyzny opuściły mnie w dół, jednak za nim miałam okazje odejść, zostałam obrócona w jego stronę.
Chciałam wrzasnąć albo i nawet uderzyć tego skurwysyna, ale kiedy ujrzałam jego twarz myślałam, że zemdleje.
Serio? W jeden dzień spotkać dwóch Bieberów to zaszczyt kurwa.
- John. - Mruknełam nie zbyt miło przez co dostałam grymas na jego twarzy. - Eh znaczy miło Cię widzieć. - Poprawiłam się.

  John Bieber. Wysoki, dobrze zbudowany brunet. Był podobny do Justina, ale nie aż tak bym mogła ich mylić. Kiedy go poznałam miał szesnaście albo siedemnaście lat, tak myśle. Był pierwszą osobą do zaoferowania mi pomocy w ustatkowaniu się kiedy wprowadziłam się do ich osiedla. Można powiedzieć, że był dla mnie jak brat. Pilnował mnie i jednocześnie starał się mnie chronić. Wiele razy jako dziecko wpadałam w kłopoty, a on mnie z nich wydostawał. Istnieje takie słowo? Chyba tak. Wspierała mnie kiedy Justin zupełnie ignorował moje miłosne wyznania, ale tak samo jak młodszy brat, zostawił mnie, a raczej pożegnał mnie chłodno . Wsiadł do samochodu bez żadnych słów i może dlatego jestem na niego zła.

- Dwóch Bieberów jednego dnia... - wymamrotałam. John uważnie mnie obserwował. - Wiesz, ale za tobą się stęskniłam. - Dodałam i bez żadnych przeszkód schowałam się w jego ramionach. - Tak bardzo...

***

Siedzieliśmy przy barze, a bynajmniej ja siedziałam ponieważ Bieber nie był już wstanie. Chwyciłam jego dłoń by ponownie nie spadł z krzesła. Mogę powiedzieć, że ma słabą głowę ponieważ naprawde nie wypiliśmy dużo, chyba. Brunet wstał by następnie stanąć między moimi nogami, chowając głowę w zagięciu mojej szyi.
Uh stary, serio za dużo wypiłeś.
- Ogólnie, co ty tu robisz? - Zapytałam. Tak dopiero teraz. Chłopak błądził dłońmi po moich udach, nie żeby mi to przeszkadzało. Jego dotyk był delikatny i nie groźny.
- Przeprowadzamy się tutaj. Do wielkiego zamku z lodu... - Szczerze? Dalej juz go nie słuchałam. Wracają tutaj? Do nas? Czyli co, mam znowu przyzwyczaić się do twarzy, a raczej mordy Justin'a? Dzisiejszy dzień nie przestaje mnie zaskakiwać. Na prawdę mam ochotę iść już do domu tylko co ja mam z nim zrobić? Nie zostawie go tu na pastwe losu.
Delikatnie odsunełam na pół przytomnego Johna od siebie by móc wstać. Gdy moje nogi dotkneły podłogi, świat zaczął się kręcić. Kurwa. Zamknełam oczy, ale to jedynie wzmocniło ból głowy. To mamy przejebane. Założyłam jego dłoń na swoje ramie.
- Idziesz spać dzisiaj ze mną staruszku.

- Jasmine, daj spokój. Justin Cię lubi. Zawsze tak było. Mu po prostu jest ciężko po stracie dziadków. To oni byli dla niego jak rodzina. Oni go nauczyli wszystkiego co ważne. Wlepiali mu do głowy, że jest silny. Mimo, że nauczyli go kochać. On... stanowił zagadkę. Wiesz, powiem Ci coś w tajemnicy, ok?
- Tak. Nikomu nie powiem, przyżekam.
- Kiedy byliśmy mali... Nasi rodzice strasznie się kłócili. Pamiętam, że ojciec kiedy nie mógł znaleźć matki, wyżywał się na nas. Moja mama nawet jednego dnia staneła w obronie Justin'a, za co gorzko zapłaciła. Nie zrozum mnie źle, ale jeśli go kochasz, jeśli kochasz mnie jak brata to pozwól nam iść. Tylko nigdy nas nie zostawiaj.
- Nie rozumiem. Mam pozwolić wam iść ,ale nigdy nie zostawiać. O co chodzi?
- Kiedyś zrozumiesz.

Kurwa. Spojrzałam przez okno kiedy bylismy już u mnie w domu. John przez całą drogę, mamrotał coś o konikach i pokemonach, a także o swoim rodzeństwie. Nawet opowiedział mi o Justinie, twierdząc, że muszę go poznać bo to świetny facet. Taksówkarz miał niezły ubaw.

Justin i świetny facet to faktycznie dobrana para.
Jako jebana 10-latka już w nim to widziałam. Miał tą swoją długą grzyweczkę, która przysłaniała mu oczy. Szkoda bo ich kolor był taki piękny. Pamiętam, że nawet jego mama twierdziła, że ma najpiękniejsze oczy na świecie.
Nawet nie wiecie ile bym dała by oglądać je każdego ranka.
By móc dotykać jego policzka, uśmiechając się i czując jego bliskość.
Całować te pełne usta i chować dłonie w jego włosach.

Dobra, koniec.

Odwróciłam się w stronę John'a, który leżał przykryty w moim łóżku. Uśmiechnełam się na ten widok. Po cichutko zdjełam ubrania, zostając w białym topie i czarnych stringach.
Powoli wtargnełam do łóżka obok niego.
Przytuliłam się do jego pleców, całując go w prawy policzek.

***

Mamy częśc druga, drugiego rozdzialu.
Chcialam was po prosic bycie zajrzeli na mojego drugiego bloga. Moze spodoba wam sie motyw i zostaniec tam na dluzej :)
LINK

Oczywiście Dziękuję za komentarze.
Prośba do was: JEŚLI MACIE TWITTERA. MOZECIE POROZSYLAC TE OPOWIADANIE OCZYWISCIE JESLI WASZYM ZDANIEM ZASLUGUJE NA TO :)

PS. KTO CHCE BYC INFORMOWANYM TO POD TYM POSTEM DAJE KOMENTARZ (JAK KAZDY KTO CZYTA) I PODAJE W NIM SWOJA NAZWE.